Rządowe oszustwo w trosce o obywateli

W najbliższych miesiącach niderlandzcy przedsiębiorcy, jak i część mieszkańców Holandii może spodziewać się otrzymania wiadomości phishingowych. Materiały te w postaci sms’ów, maili czy stron internetowych będą miały za zadanie wyłudzić dane użytkownika. Za tymi działaniami nie będą stać jednak tylko przestępcy. Również holenderski rząd zamierza tak oszukiwać swoich obywateli. Oszustwo to jest jednak całkowicie w dobrej wierze. 

Od dłuższego czasu informujemy na stronach naszego portalu dla Polaków w Holandii o wiadomościach, w których wirtualni złodzieje podszywają się pod RIMV, GGD, urzędy skarbowe czy inne placówki. Przestępcy robią to tylko w jednym celu. Chcą pozyskać nasze dane osobowe, by potem móc się nimi posłużyć. Najmniejszą karą za naszą nieuwagę może być spam. Najwyższą wizyta komornika, ponieważ ktoś zrobił sobie zakupy na kredyt, na nasze dane. Gdy takie oszustwo wyjdzie na jaw, bardzo trudno jest się z niego wykaraskać i często ofiary pozostają z czyimiś kredytami.

 

Proszą, ostrzegają, monitorują

Nie tylko jednak media ostrzegają przed tego typu fałszywymi informacjami. Od dłuższego czasu akcje informacyjno-prewencyjne prowadzi również państwo. Rząd, zlecił prowadzenie specjalnych projektów mających na celu uczulić nie tylko szarego obywatela, ale również przedsiębiorcę prowadzącego swój biznes w Niderlandach. Akcje te jednak przynoszą niezbyt wymierne skutki. Wiele podmiotów nadal daje się zwieść i pada ofiarą wyłudzaczy.

 

Rządowe oszustwo

W zaistniałej sytuacji rząd wpadł na dość niekonwencjonalny pomysł - małe oszustwo. Władze postanowiły sprawdzić, czy faktycznie jest tak źle, jak wskazują niekiedy media. W efekcie zdecydowano się zabawić się w tego złego. Eksperci od spraw bezpieczeństwa mają w najbliższym czasie podszyć się pod organa państwowe i wysyłać specjalnie przygotowane wiadomości phishingowe do firm i osób prywatnych. Celem tego działania jest sprawdzenie, czy faktycznie ludzie dają się łatwo zwieść. Władza chce więc wyciągnąć maksymalną ilość danych od swoich „ofiar”, a później przedstawić im jak łatwo dały się złapać i co można zrobić z pozyskanymi w ten sposób informacjami. Wszystko oczywiście czysto teoretycznie. Chodzi bowiem o to, by zafundować ludziom taki „zimny prysznic”. Pokazać, iż to również ich może spotkać i że również oni są narażeni na utratę danych, przez jedno nieprzemyślane kliknięcie.

Oprócz tego działanie to będzie doskonałym sprawdzeniem, czy miliony euro wydane na uświadamianie społeczeństwa odniosły jakikolwiek skutek.