Rejs życia do paki

Wielu ludzi marzy o wielkiej przygodzie i podróżach. Nielicznym udaje się te marzenia spełnić. Takim spełnieniem marzeń dla 53-latka z Amsterdamu i 41-latka z Almere był rejs jachtem z Ameryki Południowej do Europy. Mężczyźni podczas tej wyprawy postanowili jednak trochę dorobić.

Atlantyk

Atlantyk już dawno przestał być niezbadanym akwenem pełnym morskich potworów i ukrytych niebezpieczeństw. Owszem nadal zdarzają się na nim sztormy i nagłe burze, ale nowoczesna technika potrafi skutecznie minimalizować zagrożenia. Wszystko to sprawia, że rejs przez ocean nie wymaga już aż tak dużej odwagi i umiejętności jak kiedyś. To zaś oznacza, że z Ameryki do Europy czy Afryki może płynąć praktycznie każdy, kto tylko dysponuje odpowiednim sprzętem i posiada wystarczające przeszkolenie w nawigowaniu i obsłudze posiadanej jednostki.

Przygoda życia

W taki rejs postanowiła wybrać się dwójka Holendrów. 53 i 41-latek postanowili wypłynąć z jednego z portów w Ameryce Południowej i skierować się do Portugalii. Duży kilkunastometrowy, oceaniczny jacht gwarantował komfort, a nowoczesny sprzęt taki jak np. radary burzowe i automatyka podnoszenia, zwijania żagli zapewniały bezpieczeństwo pasażerom. Koszt takiej łodzi, jak i cały niezbędny ekwipunek na taką wyprawę to wydatki idące w milionach euro, dlatego też, by podreperować swój budżet po powrocie do Europy, mężczyźni postanowili trochę dorobić. Zadanie było proste. Wystarczyło zabrać przez ocean pewien ładunek.

Rejs życia zakończył się celi. Wszystko przez dodatkowy ładunek na jachcie - 500kg narkotyków. 

 

Podczas swojego rejsu jacht postanowił zatrzymać się, na Azorach. Być może załoga chciała podziwiać piękne krajobrazy tych majestatycznych, hiszpańskich wysp. Tego nie wiemy. Wiadomo jednak, że jacht dla tamtejszego wydziału celnego wydał się dość podejrzany. Zanim jednak celnikom udało się załatwić wszelkie niezbędne zgody, jednostka opuściła marinę i udałą się w dalszą podróż. Hiszpańscy celnicy nie dali jednak za wygraną. Skontaktowali się ze swoimi portugalskimi odpowiednikami i powiadomili ich o podejrzanej żaglówce.

Niemiła niespodzianka

Gdy jacht przybył do jednego z portugalskich portów na marynarzy czekała niemiła niespodzianka w postaci delegacji policji i służb celnych, czekających w marinie. Funkcjonariusze praktycznie zaraz po zacumowaniu jednostki weszli na pokład. Już pobieżne przeszukanie pozwoliło odkryć tajemnicę skrywaną przez jacht. Na pokładzie znajdowała się kokaina. Holendrzy trafili więc natychmiast do aresztu, a portugalskie służby zaczęły rozbierać jednostkę na czynniki pierwsze. W efekcie pogranicznicy odkryli pół tony białego proszku równo poukładanych w kilku skrytkach pod pokładem.

Dalsze przeszukania

To jednak nie był koniec sprawy. Rozpoczęło się międzynarodowe śledztwo mające na celu ustalenie trasy, odbiorców i zleceniodawców przemytu. Było bowiem pewne, iż ilość narkotyku jest zbyt duża jak na „własną inicjatywę” aresztowanej dwójki. Holenderska policja weszła więc do czterech budynków powiązanych z zatrzymanymi obywatelami Niderlandów w Amsterdamie oraz w Almere, Kortgene i Colijnsplaat. Zabezpieczono tam dyski i inne dokumenty, o których jednak prokuratura nie chce się obecnie wypowiadać. Ponadto w Amsterdamie aresztowano jeszcze dwóch innych Holendrów rzekomo powiązanych ze sprawą. Obecnie przebywają oni w areszcie i czekają na ekstradycje do Hiszpanii.