Przejęto fajerwerki o wadze 250 ton. Miały trafić do Holandii

Niedawno pisaliśmy o mężczyźnie, który zginął po tym, jak nielegalne fajerwerki wybuchły mu w twarz. Niektórzy mogą jednak uważać, iż problem zakazanej pirotechniki to sprawa marginalna. O skali zagrożenia i niestety jego powszechności mówią jednak liczby. We wtorek niemiecka i holenderska policja dokonały nalotu na bunkier z tego typu fajerwerkami przeznaczonymi na rynek holenderski. Przejęto 250 000 kilogramów zakazanych fajerwerków.

rozliczenie podatku z Holandii

Policjanci z Holandii i Niemiec od lat polują na taką zakazaną pirotechnikę. Ostatnie działania doprowadziły ich do naprawdę „grubej zdobyczy”. 20 kilometrów od granicy, po niemieckiej stronie, na wysokości niderlandzkiego Enschede znajdował się kompleks bunkrów. W nich funkcjonariusze znaleźli ilość fajerwerków odpowiadającą wadze 178 VW Passatów. Cała ta pirotechnika miała trafić na sprzedaż w holenderskiej, szarej strefie. W związku z tym znaleziskiem funkcjonariusze aresztowali dwie osoby.

 

Zatrzymani

Zatrzymani to Holendrzy. Fajerwerki przetrzymywane w kompleksie bunkrów, należały właśnie do nich. W efekcie, ludzie ci otrzymali status podejrzanych, w dużym, trwającym już od roku dochodzeniu dotyczącym nielegalnej pirotechniki sprowadzanej do Holandii i Niemiec wręcz na przemysłową skalę.

 

Łatwy biznes

Ciężkie, profesjonalne fajerwerki, które są zabronione dla niderlandzkich konsumentów, były oferowane w krainie tulipanów za pośrednictwem specjalnej strony internetowej. Tam klienci, bez wchodzenia w szczegóły dotyczące ewentualnych pozwoleń czy wieku, mogli złożyć zamówienie. Następnie zaś wystarczyło podjechać, by odebrać je w sklepach tuż za niemiecką granicą, gdzie były dostarczane i czekały na kupującego.

Pozory legalności

Jak mówią śledczy, sprzedaż była tak zorganizowana, iż klient mógł nawet nie do końca zdawać sobie sprawę, iż kupuje nielegalny towar. Wszystko działało bowiem na taką skalę, iż zatrzymani mogli być faktycznie brani za profesjonalnych handlarzy pirotechniką, którzy legalnie odsprzedawali fajerwerki legalnym i upoważnionym podmiotom. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Podejrzenia co do legalności można mieć do człowieka, który sprzedaje 20 rakiet i petard z bagażnika, a nie kogoś, kto trzyma w bunkrach 250 ton tego typu asortymentu.  Oprócz tego zatrzymani starali się ukryć, nadużywając rejestracji w Izbie Handlowej, tak by naginając przepisy zalegalizować działania. Jak to rozumieć? Jako firma X mieli zajmować się sprzedażą rzeczy z branży Y. Firma faktycznie znajdowała się pod danym adresem i nazwą w rejestrze handlowym. Sęk jednak w tym, iż sprzedawała zupełnie coś innego.

 

Donos

Czy ten kamuflaż działał? Tak. Policja wpadła na trop tego procederu tylko i wyłącznie dzięki donosowi. Teraz liczy, iż zatrzymania sprawią efekt kuli śnieżnej i wkrótce uda się aresztować kolejnych podejrzanych, w tym jednym z największych pirotechnicznych przekrętów ostatnich lat.

 

Źródło:  Nu.nl