Przedsiębiorca się poddaje, nie będzie mieszkań dla emigrantów

W jednym z ostatnich tekstów wskazywaliśmy, że gdy pojawia się chęć lub przymus, bardzo szybko można stworzyć hotel dla robotników z Polski. Niestety nie wszędzie jest tak dobrze. Po blisko 10 latach negocjacji w Geldermalsen „Polenhotel” jednak nie powstanie.


Cała historia rozpoczęła się w 2010 roku, gdy Paul Vermee nabył dużą działkę na terenie przemysłowych w Kennedylaan, w Geldermalsen. Deweloper przyglądając się ówczesnym trendom, stwierdził iż na przestrzeni lat, biznes w Holandii stale się będzie rozwijać niezbędni będą nowi pracownicy. Oznaczało to, że Niderlandy nie zrezygnują z robotników tymczasowych, głównie z Polski. Przyjeżdzający mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej muszą mieć gdzie spać, myć się, czy przyrządzać posiłki. Wiąże się to z zapotrzebowaniem na hotele robotnicze, zwane również z racji dużej liczby zakwaterowanych tam Polaków, „Polenhotel”. Jeśli zaś postawimy taki budynek blisko firm wykazujących duże zainteresowanie nowymi pracownikami, sukces wydaje się być murowany. Życie jednak poważnie zweryfikowało te założenia.

Opieszałość urzędników i problemy z mieszkańcami sprawiły, że developer w końcu się poddał.

Administracja dobija inwestora

Dlaczego budowa nie ruszyła pomimo prawie 9 lat, skoro popyt na mieszkania dla pracowników z Polski jest ogromny? Wszystko z powodu biurokracji. Od samego początku projekt budził ogromne kontrowersje wśród lokalnej ludności. Ludzie nie chcieli Polaków. Uważali ich za hałaśliwych, brudnych, lubiących sobie wypić robotników, których najlepiej mieć jak najdalej od siebie. Powodowało to, że lokalne władze w gminie Geldermalsen otrzymywały cały czas wiele pism, wniosków od poirytowanych planami budowy mieszkańców. Samorząd stanął więc w dość niezręcznej sytuacji. Z jednej strony miał bowiem wizję dużej inwestycji, która dzięki napływowi emigrantów będzie wspierać lokalny biznes, z drugiej zaś niezadowolenie i protesty mieszkańców. Aby więc znaleźć rozwiązanie grano na czas, aż do 2018 roku. Wtedy to władze kolegium gminy Geldermalsen, przekazało sprawę budowy, a więc i terenu, na którym miał stanąć hotel nowej gminie West Betuwe. „Kukułcze jajo” zostało podrzucone nowemu samorządowi.

Taki stan rzeczy, mówiąc kolokwialnie „dobił” inwestora. Przez prawie 8 lat prowadził on wymianę pism z władzami, spotykał się z mieszkańcami regionu, tłumaczył, zapewniał, dokumentował, aż okazało się, że znów będzie musiał robić to wszystko od nowa, bo zmienił się zarządca. Trzeba wykazać nowe plany zagospodarowania przestrzennego, stworzyć od nowa wszystkie pisma i dokumenty. Było tego po prostu za dużo i developer powiedział pas. W drugim tygodniu kwietnia 2019 roku, zapadła decyzja o sprzedaży zakupionej w 2010 roku ziemi. Paul Vermee chce za nią 1,8 miliona euro.

Niezrozumiale decyzje

Przedsiębiorca jest bardzo zniesmaczony tą sytuacją. W rozmowach z dziennikarzami wskazuje na krótkowzroczność lokalnych władz i społeczności. Nieraz wspomina, że mieszkańcy Niderlandów powinni być otwarci, wspierać przyjeżdzających emigrantów i wszystkie inicjatywy, które mają zachęcić ich do przybycia w dany region. Ludzie ci w końcu wspierają naszą gospodarkę, są ważną jej częścią, a do tego wykonują pracę, której nie chce się podjąć wielu Holendrów.