Problem azjatyckich szerszeni
Szerszenie azjatyckie znów grasują w Holandii. Wydawać by się mogło, iż nadchodząca jesień sama rozwiąże problem. Niestety sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana.
Organizacja Stop Invasive Exotics domaga się od władz prowincji Południowej Holandii natychmiastowych działań w związku z pojawieniem się na Marathonweg w Vlaardingen szerszenia azjatyckiego. Według specjalistów, w zakresie gatunków inwazyjnych, nie ma dnia do stracenia. Ponieważ brak lub zbyt późne działania mogą doprowadzić do znaczącej dysharmonii ekosystemu i poważnego zagrożenia dla człowieka.
Szerszeń Azjatycki
Szerszenia azjatyckiego, dużo groźniejszego kuzyna powszechnie spotykanego w Europie krewniaka, zauważono dwukrotnie w ciągu ostatnich kilku dni. Po raz pierwszy owady pojawiły się w działkowym klubie ogrodniczym Zuidbuurt. Parę dni później zaś w Groen van Prinstererstraat. Ich ilość wskazywała na to, że w obu tych regionach mogą znajdować się gniazda.
W Holandii już od pewnego czasu panuje mała psychoza dotycząca tego owada. Wiele relacji świadków jest zdecydowanie na wyrost. Wszystko dlatego, iż mało kto potrafi odróżnić azjatycką odmianę od europejskiej. Zdarza się nawet, iż niektórzy Holendrzy biorą większe osy za szerszenie i wzywają na pomoc strażaków mających usunąć gniazda. Strach ten jest jednak w pełni uzasadniony. Szerszeń azjatycki dysponuje silniejszym jadem niż jego lokalny krewniak. Jest również bardziej od niego agresywny. Przesadą na szczęście są wzmianki mówiące o tym, że jego jad może zabić człowieka. Owszem jest to prawda, ale sytuacja ta ma miejsce w momencie wystąpienia reakcji alergicznej i wstrząsu anafilaktycznego lub gdy ofiarę dopadła duża grupa tych owadów. Warto jednak pamiętać, iż jego użądlenia są jednymi z najboleśniejszych, jakie mogą nam zafundować owady w Europie. „Piekielna osa”, jak też czasem potocznie zwie się tego owada, stanowi jednak ogromne zagrożenie dla ekosystemu. Gatunek ten może bowiem dokonać w krótkim czasie prawdziwego pogromu w lokalnych pasiekach, mordując pszczoły wręcz tysiącami. To zaś przekłada się bezpośrednio na zapylanie owoców, czy kwiatów i zaburzenie całego ekosystemu.
Liczy się każda godzina
Dni stają się coraz krótsze, być może już niedługo pojawią się nocne przymrozki. Dlaczego więc Stop Invasive Exotics domaga się tak nagłych działań od lokalnych władz? Wszystko dlatego, iż właśnie przełom września i października to okres, w którym młode królowe szerszeni azjatyckich opuszczają swoje gniazda, by zakładać nowe kolonie. To zaś oznacza, że jeśli nie uda się zniszczyć roju przed wylotem, następnego lata zamiast jednego gniazda będzie trzeba walczyć z 5 czy 10 nowymi. To zaś wiąże się oczywiście z jeszcze większą ilością tych owadów. Jeszcze większym zagrożeniem dla człowieka.