Poszukiwania 14-latki na Morzu Północnym
Holenderskie jednostki SAR przez weekend prowadziły poszukiwania 14-letniej dziewczynki. Nastolatka miała zaginąć w Morzu Północnym w sobotę wieczorem. Do tragedii doszło w NES, niedaleko Ameland.
W sobotni wieczór, około 22:30, ojciec wraz z jedną ze swoich córek złożyli raport, z którego wynikało, iż stracili oni kontakt z 14-latką. Cała trójka, będąca turystami z Niemiec, poszła urządzić sobie wieczorną kąpiel. Niestety woda okazała się zdradliwa i wszyscy wpadli w tarapaty. Jednej dziewczynie i ojcu udało wydostać się z wody o własnych siłach. Drugiej córki jednak nie było nigdzie widać. W zaistniałej sytuacji rodzic podniósł alarm i rozpoczęły się poszukiwania.
Sobotnia akcja poszukiwawcza
Od godziny 22:30 pięć łodzi ratunkowych Royal Dutch Rescue Society (KNRM - SAR) oraz helikopter straży przybrzeżnej, patrolowali wodę w rejonie Nes. W akcje spontanicznie włączyli się również turyści i lokalna społeczność widząca co się dzieje. Zarówno jednak poszukiwania ratowników w wodzie, jak i cywilów z plaży nie przyniosły żadnego rezultatu. Z racji późnych godzin nocnych działania przerwano kilka minut po godzinie 3.
Niedzielne działania
W niedzielę o 5:30, gdy zaczęło się przejaśniać, działania zostały wznowione. W niebo wzbił się samolot straży przybrzeżnej, a w wodę wyszły dwie łodzie KNRM. Oprócz tego fryzyjska policja wysłała na plaże i wydmy swoje patrole, by sprawdzić, czy dziewczynie osłabionej walką z wodą nie udało się wydostać na brzeg nawet kilka kilometrów dalej.
Trudne warunki
Czemu doszło do tragedii? Na tego typu pytanie nigdy nie da się znaleźć jednej wyjaśniające wszystko w 100% odpowiedzi. Wiadomo jednak, iż podczas akcji poszukiwawczej w sobotę i chwilę przed nią, morze w rejonie Nes nie sprzyjało kąpielom. Woda była wzburzona, a fale dochodziły do wysokości 1,5 metra. Z taką siłą muszą liczyć się nawet doświadczeni, zawodowi, morscy pływacy. Przy takim stanie morza i prądach zwrotnych wystarczy chwila, by po podcięciu falą woda wyniosła pechowego pływaka daleko od brzegu. Wtedy zaś o tragedię nie trudno.
Bądźmy realistami
Lokalne władze współczują rodzinie. Jak mówi burmistrz Leo Pieter Stoel: „Jesteśmy bardzo przychylnie nastawieni do rodziny zaginionej dziewczyny. (…) Rodzina jest bardzo niepewna. Decyzja o przerwaniu poszukiwań (z soboty na niedzielę- red.) jest dla nich straszna”. Ojciec i córka nie tracą jednak nadziei licząc, iż dziecko/siostrę uda się znaleźć całe i zdrowe. Samorządowcy przeczuwają jednak najgorsze: „Musimy być realistami. Zdarzyło się to około dziesiątej ostatniej nocy. Ostatniej nocy było 10 stopni i woda też jest zimna. Wskaźnik przeżycia jest niewielki” powiedział Stoel w rozmowie z dziennikarzami Omrop Fryslan.
Kończą poszukiwania
Akcja ratunkowa trwała do późnego, niedzielnego wieczora. Po zmroku SAR przerwał działania. Wtedy też ratownicy zabrali praktycznie całą nadzieję rodzinie. Postanowili zakończyć akcję ratunkową. Rzecznik prasowy KNRM w krótkim oświadczeniu stwierdził: "Obszar został przeszukany kilka razy i nie znaleziono dziewczyny. Nie ma już powodu, by sądzić, że nadal ją znajdziemy". Koniec akcji ratunkowej nie oznacza końca poszukiwań. Te będą dalej prowadzone. Służby ratunkowe nie mają jednak złudzeń i akcja skupi się na odnalezieniu doczesnych szczątek 14-latki. Rodzina jednak nie porzuca nadziei, ta bowiem umiera ostatnia.