Polsko-niemiecki problem Holendrów

Czy można porównać Polaków i Niemców? Nasze narody różni praktycznie wszystko. Zachowanie, emocjonalność, czy podejście do wielu spraw społeczno-kulturowych. Są jednak obszary, na których jesteśmy identyczni, co strasznie wkurza Holendrów.

Niderlandy są krajem, do którego przyjeżdża wielu Niemców i Polaków. Nasi rodacy robią to najczęściej z powodów ekonomicznych, wybierając pracę na obczyźnie. Niemcy również często pracują jako tak zwani pracownicy transgraniczni, ale również jadą do Holandii wypocząć, czy zrobić zakupu. Do wyjazdów tych my, jak i nasi zachodni sąsiedzi często używamy własnych pojazdów. Samochody dają nam wolność i możliwość drogowego samostanowienia, co przekłada się na ogromny komfort psychiczny. Będąc jednak już w Holandii, pojawia się pewien problem.

 

Miejsce parkingowe

Holendrzy od wielu lat starają się stawiać na transport publiczny i rowery. Powoduje to, że w królestwie tulipanów autobusem lub pociągiem dojedziemy wszędzie, a na każdym placu znajdziemy stojaki rowerowe. Tego samego nie możemy jednak powiedzieć o parkingach. Tych jest bowiem stanowczo zbyt mało. Co więcej, w wielu centrach miast miejsca parkingowe dostępne są tylko dla wybrańców, którzy mają pilota do bramki lub klucz do położenia słupka. W takiej sytuacji kierowcy zwłaszcza z zagranicy, którzy nie znają lokalnych placyków, gdzie jeszcze można postawić samochód, parkują gdzie można lub bardziej parkują tam, gdzie wydaje się, że można.

 

Taka sytuacja powoduje, że w wielu miastach Holandii, zwłaszcza między innymi w Nijmegen można spotkać wiele źle zaparkowanych pojazdów z PL lub D na tablicach rejestracyjnych. Samochody te blokują chodniki, drogi pożarowe, czy wyjazdy z placów. Często stoją na ścieżkach rowerowych, czy w rejonach zielonych. Taki stan rzeczy powinien oczywiście cieszyć lokalne władze, ale właśnie pojawia się jedno znaczące „ale”.

 

Policjanci w praktycznie każdym mieście Niderlandów niecackająca się ze źle zaparkowanymi samochodami. Kierowca stojący w nieodpowiednim miejscu może znaleźć najczęściej za szybą informacje, iż za parę dni na jego skrzynkę przyjdzie pismo wzywające do zapłaty mandatu za złe parkowanie. Środki z tego typu wykroczeń stanowią duży zastrzyk finansowy dla każdej gminy. Problemem jednak stanowią obcokrajowcy.

Dość popularną praktyką wśród Niemców i Polaków jest zabranie bileciku zza szyby, pomięcie go i wyrzucenie do kosza, a potem wyruszenie w dalszą drogę. Dlaczego tak się dzieje?

 

Luka w przepisach

Niemiecki Kraftfahrts Bundesamt  i RDW, przestały dostarczać dane personalne i adresowe do tablic rejestracyjnych holenderskim gminom. Oznacza to, że gdy pojazd opuści terytorium Holandii, jego kierowca jest praktycznie nie do namierzenia. Nie wiadomo bowiem komu wysłać mandat. Teoretycznie holenderskie miasta mogą prowadzić dwustronne rozmowy z poszczególnymi landami, lecz są to żmudne i bardzo mozolne negocjacje, które zwykle nie przynoszą żadnych pozytywnych rozstrzygnięć.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku polskich kierowców. Nasz rząd nie ma żadnych umów podpisanych w tej kwestii z Holandią, dlatego źle parkujący rodacy, po opuszczeniu Holandii zwykle są bezpieczni, ponieważ wszystko zależy tylko od dobrej woli urzędnika.

Wszystko to efekt pewnej luki we wspólnotowych, unijnych przepisach. Kraje UE zgodziły się bowiem do przekazywania danych dotyczących tablic w przypadku wykroczeń takich jak: przekroczenie prędkości, niezapinanie pasów bezpieczeństwa, niezakładanie kasku, jazda pod wpływem narkotyków lub napojów alkoholowych, używanie zabronionego pasa ruchu lub nielegalne używanie telefonu komórkowego. W pakiecie tym nie znalazło się złe parkowanie.

Działania drogówki

Z tego względu holenderskie gminy tracą łącznie kilka milionów euro, które mogłyby zasilić lokalny budżet. Nic nie zapowiada, by sytuacja ta w krótkim czasie się zmieniła. Wszystko to powoduje, że miejskie władze wraz z policją, coraz częściej zastanawiają się nad stosowaniem „zaczepnych” metod, takich jak np. blokady na koła.

Służby dodają również numery tablic do ogólnokrajowego rejestru, tak by można było  łatwo namierzyć i dopaść w Holandii samochód np. podczas zwykłej kontroli drogowej. W takiej sytuacji kontrolujący funkcjonariusze mogą domagać się od kierowcy zapłacenia mandatu wraz z odsetkami, nawet pod groźbą zarekwirowania pojazdu.
Pojazd można stracić nawet podczas całkowicie legalnego parkowania. Wystarczy, że namierzy go policyjny patrol. Maszyna zostanie zabrana na policyjny parking, a do jej odebrania potrzebne będzie pokwitowanie zapłaty mandatu, odsetek oraz kosztów holowania.
Jakby tego było mało, byliśmy informowani o tym, iż część naszych rodaków dostawała w Polsce listy z mandatami. Są to sporadyczne przypadki i wynikają głównie z zawziętości holenderskich urzędników, którzy nie chcą darować rodzimym kierowcom. Niemniej jednak trzeba również o tym pamiętać. Dlatego dla własnego spokoju lepiej zapłacić te kilka euro mandatu niż później narazić się na poważne problemy.