Polski obywatel zamieszanych w porwanie Holendra?
Nowe informacje z Holandii dotyczące porwania mieszkańca Eindhoven. Zeznania ofiary przywodzą na myśl sceny z filmu sensacyjnego. W całą sprawę ma być zamieszany co najmniej jeden Polak.
Porwanie
Uprowadzenie miało mieć miejsce w kwietniu ubiegłego roku. Dopiero jednak teraz nagłośniły je holenderskie służby. Wszystko zaczęło się od dziwnego incydentu w Eindhoven. Jeden ze świadków relacjonował sprawę w następujący sposób: miał on siedzieć sobie przy oknie i spokojnie pić kawę. Nagle zobaczył, że na ulicy zatrzymuje się samochód osobowy, a zaraz za nim, w niedużej odległości, parkuje drugi. Nie byłby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, co stało się dalej. Dwójka ludzi z drugiego pojazdu wyskoczyła nagle na ulice. Wyciągnęła kierowcę z auta przed nimi, uderzyli jego głową w ramę auta pomiędzy drzwiami, wrzucili go na tylną kanapę swojego pojazdu i ruszyli z piskiem opon. Widząc to wszystko, świadek nie dał ponieść się emocjom. Zachował przytomność umysłu i zanotował numery rejestracyjne auta porywaczy.
Poszukiwania
Kilka godzin później policja w całym kraju poszukiwała auta, opisanego przez świadka. W końcu pojazd namierzyły kamery ruchu drogowego w Schiphol, które sczytały numery tablic na jednej z tamtejszych dróg. Na miejsce natychmiast wysłano funkcjonariuszy. Ci odnaleźli pojazd, a w nim dwóch mężczyzn. Jednym z nich był mieszkaniec Eindhoven, drugim Polak. W pojeździe odnaleziono również broń.
Wizyta na komendzie
Kilka godzin później na jeden z posterunków belgijskiej policji przyszedł człowiek, który powiedział, że został porwany. Był to Holender. O incydencie tym powiadomiono straż graniczną oraz niderlandzką policję zajmującą się sprawą z Eindhoven. Człowiek ten miał rzekomo zeznać, iż po znalezieniu się w samochodzie mężczyźni mieli grozić mu bronią. Później został przekazany w ręce innej grupy ludzi czekającej gdzieś w szopie, w rejonie granicy. Tam człowieka przywiązano do krzesła, pobito, a nawet kazano mu pić mocz. Czemu go porwano? Tego nie zdradzają śledczy.
Zatrzymani
W sprawie, pomimo już prawie roku od tamtych wydarzeń, aresztowano tylko wspomnianą dwójkę. Holender został zwolniony z aresztu już jakiś czas temu. Polaka tymczasowo zwolniono w piątek rano. Nasz rodak dostał jednak elektroniczny nadzór w postaci bransoletki z GPS’em na nogę. Polak od początku upierał się, że nie ma z tą sprawą praktycznie nic wspólnego. Oczywiście, jeśli chodzi o torturowanie. On miał „tylko” jechać na żądanie. Wyjaśnienia te wręcz rozbawiły prokuratora prowadzącego sprawę. Oskarżyciel tego nie pojmuje: „Ktoś pyta, czy chcesz wyciągnąć mężczyznę z samochodu, grozić mu bronią, a następnie dostarczyć go do magazynu, gdzie czekają na niego inni, którzy najwyraźniej będą chcieli z nim odbyć nieprzyjemną rozmowę. A ty mówisz „tak”?” Polak bronił się, że nie wiedział, co się stanie z jego pasażerem. Sąd pomimo tego, iż poddał to w wątpliwość, zgodził się jednak na wypuszczenie mężczyzny.
Decyzja ta nie oznacza, że nasz rodak jest wolny. Został warunkowo zwolniony i jest pod ścisłym nadzorem, wszystko dlatego, iż spędził w areszcie już ponad 8 miesięcy, a najnowsze informacje z Holandii nie wskazują, by śledztwo szybko się zakończyło. Możliwe więc, że gdy rozpocznie się proces, nasz rodak wrócić do aresztu (może też odpowiadać "z wolnej stopy), z którego później decyzją sądu zostanie przetransportowany do więzienia, by odbyć wymierzoną mu karę.