Polska skrucha, czyli lepiej późno niż wcale

Już niejednokrotnie informowaliśmy Państwa, że Holandia dla wielu naszych rodaków zamiast rajem staje się piekłem. Tak również było w przypadku pewnego polskiego klienta restauracji De Dolle Joncker na Koetsendijk, w Nijkerk.

Spalanie kalorii

W marcu 2019 roku do lokalu w De Dolle Joncker na Koetsendijk, w Nijkerk przybył nasz obywatel. Mężczyzna zjadł tam obfity, smaczny posiłek za kwotę około 40 euro. Jedzenie najwyraźniej bardzo przypadło do gustu klientowi, ponieważ opróżnił on talerze praktycznie do dna. Jak jednak wiadomo, taki ciężki kaloryczny posiłek powinien być zrekompensowany przez wysiłek fizyczny. Wszystko po to, by spalić nadmierne kalorie i pozostać w dobrej kondycji. Dlatego też, gdy na restauracyjnej sali trochę się rozluźniło, a kelner odszedł na jej drugi koniec, nasz rodak wstał i szybko wyszedł z lokalu. Chwilę później, gdy kelner zorientował się, co się stało, szybki marsz zmienił się w bieg i ucieczkę.

W pościg za Polakiem ruszył właściciel lokalu i kelner. Okazało się jednak, iż mieszkaniec znad Wisły potrafi dużo szybciej biegać i ma znacznie lepszą kondycję od grupy pościgowej. Ucieczka w centrum Nijkerk okazała się więc skuteczna i mężczyzna zniknął bez płacenia za posiłek.

 

Polak się nawrócił, a może po prostu poczuł wyrzuty sumienia z racji tego, co zrobił.

 

Znana tożsamość

Kilkanaście dni później jeden z pracowników restauracji miał wrażenie, iż widział poszukiwanego Polaka. Nasz rodak miał rozmawiać z policjantami na Torenstraat. Nie był on jednak pewny czy to on, ponieważ minęło już sporo czasu. Gdy jednak później pojawił się na komisariacie ze zdjęciami z monitoringu lokalu, lokalni funkcjonariusze potwierdzili podejrzenia pracownika. To był poszukiwany Polak. Mundurowi powiedzieli również, iż osoba ta jest bezdomnym, który przebywa w Niderlandach bez stałego miejsca zameldowania. Polak również nie pracuje, nie ma więc pieniędzy i często chodzi głodny. Czasem pojawia się w mieście, ale trudno go jest namierzyć.

Szok

Sprawa niezapłaconego posiłku okazała się więc już praktycznie przegrana. Gdy jednak właściciel prawie o niej zapomniał, stało się coś niezwykłego. W minioną środę, po godzinie dziesiątej wieczorem do restauracji przyszedł człowiek, który powiedział obsłudze, iż chce rozmawiać z właścicielem. Gdy ten zszedł do tajemniczego klienta, natychmiast rozpoznał w nim uciekiniera z marca tego roku. Polak przekazał łamanym angielskim, iż odnalazł Boga oraz jest mu bardzo przykro za tamten incydent. Właściciel nie ukrywał, iż był bardzo zdumiony całą sytuacją. Zwłaszcza słowami o Bogu, ale bardzo docenia fakt, iż nasz rodak przyszedł przeprosić. Uważa bowiem, iż zrobienie czegoś takiego wymagało ogromnej odwagi i na pewno nie było łatwą decyzją.

Polak obiecał, iż przyjdzie jeszcze co najmniej raz, aby osobiście przeprosić również ścigającego go wtedy kelnera. Ponadto obiecał, iż jeśli tylko uda mu się zdobyć pieniądze zapłaci za swój rachunek.