Polka zgwałcona przez migranta z Erytrei w Eindhoven

Wyrok za zabawę w ślepca

Bezdomny stanowczo zaprzecza wizji prokuratury, według której miał on zgwałcić Polkę w Eindhoven. Jego zdaniem było całkowicie odwrotnie. Twierdzi on, że kobieta miało go przymusić do czynności seksualnej. Prokurata nie wierzy jednak w ani jedno słowo mężczyzny i domaga się dla niego trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności.

„Spełnił jej życzenie”

Przed sądem w Eindhoven stanął 20-letni mieszkaniec Erytrei, migrant, który dotarł do Holandii w poszukiwaniu lepszego życia tak samo jak nasza rodaczka. Kobieta, jak zeznał oskarżony, miała być zafascynowana ciemnoskórym mężczyzną. Jego opowieść spowodowała, iż sędziowie aż czterokrotnie pytali się za pośrednictwem tłumacza, czy dobrze rozumieją przybysza z Afryki. Jego zdaniem kobieta zmusiła go do czynności seksualnych. On sam bowiem jest żonaty i jego wiara nie pozwala mu na spółkowanie z innymi kobietami. Gdy Polka jednak się przed nim rozebrała, a potem zaczęła rozbierać jego, przełamał się i jak stwierdził: „spełnił jej życzenie”.

Schronisko

Mężczyzna i kobieta znali się ze schroniska dla bezdomnych w Klokgebouw. W pewne lutowe popołudnie kobieta przyszła z płaczem, mówiąc, iż została zgwałcona. Obsługa wezwała policję i aresztowała Afrykańczyka. Ten miał zabrać ją do pokoju, bo kobieta chciała papierosy. Tam zaś, jak wspomnieliśmy wyżej, miała najść ją ochota na sex. On tego nie chciał, opierał się jej. Gdy jednak go rozebrała i zaczęła masować, natura zrobiła swoje, zadziałał instynkt i mężczyzna wyzbył się oporów.

Historia ta wydaje się w miarę wiarygodna, gdyby nie to, co zeznała Polka, to co przekazali świadkowie i to, co przyniosło prowadzone śledztwo. Pierwsze pytanie, dlaczego, jeśli kobieta chciała współżyć, wyszła cała zapłakana, przerażona i poprosiła o pomoc i wezwanie policji. Po drugie, dlaczego Afrykańczyk nie przyznał się do współżycia z kobietą. Na początku śledztwa zapierał się, iż do niczego nie doszło i że kobieta kłamie. Dopiero badania DNA, potwierdzające współżycie zmieniły jego linie obrony.

Doprecyzować

To jednak nie wszystko. Jak wskazuje prokurator, Polka zeznawała tylko raz. Przekazała jasną, spójną wizję tego co się stało, popartą faktami. On zaś wielokrotnie doprecyzowywał przebieg zdarzeń, przypominał sobie kolejne rzeczy. Tak jakby chciał dobudować historie do wciąż pojawiających się nowych faktów.

 

Słowo przeciw słowu

Gdyby cała sprawa opierała się tylko na słowie przeciw słowu, sędzia musiałby uniewinnić oskarżonego. Badania DNA bowiem potwierdzają jedynie seks. Dlatego tak ważne są zeznania personelu, który widział kobietę w szoku. Jak mówią, gdyby ona faktycznie go uwiodła, nie miałaby takiej traumy. Obrońca widzi to jednak inaczej. Polka również była w związku. Gdy dotarło do niej, co się stało. Poczuła się brudna, chciała to wszystko wyprzeć i zrzuciła winę na mężczyznę, licząc, iż dzięki panice wszyscy jej uwierzą. Dlatego też prawnik 20-latka domaga się uniewinnienia swojego klienta. Jak podejdzie do tego sąd? Przekonamy się wkrótce.