Policja strzela do psów w Rotterdamie

21-latek ginie przygnieciony przez drzewo podczas festiwalu

Funkcjonariusze policji z Rotterdamu musieli zastrzelić trójkę terierów, by uratować ranną 44-letnią kobietę w Rotterdamie Hilledijk.

W nocy z wtorku na środę, około godziny 1:45 mieszkańcy jednej z dzielnic Rotterdamu zadzwonili na policję. Powodem wystukania numeru alarmowego było bardzo głośne ujadanie psów i ludzkie krzyki. Okazało się, że na ganku jednego z mieszkań znajduje się ranna, pokrwawiona, kobieta. 44-latka otoczona była przez trzy dorosłe czworonogi staffordshire bull terier. Na pyskach zwierząt widoczne były ślady krwi. Wszystko wskazywało więc na to, iż psy zaatakowały kobietę, a teraz pilnują jej tak, by ta nie mogła zrobić kroku.

 

Trudna decyzja

Teriery były wyraźnie pobudzone, a przebywanie w grupie swoich pobratymców mocno je nakręcało. Psy były więc agresywne i terytorialne. Ich działania i postawy spowodowały, że przybyli na miejsce funkcjonariusze nie potrafili dostać się do rannej kobiety. Sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz trudniejsza. W pewnym momencie funkcjonariusze, w obawie o zdrowie i życie pokrzywdzonej, postanowili przedsięwziąć drastyczne środki. Policjanci wyciągnęli broń i strzelili do zwierząt. Dwa psy od razu padły martwe. Trzeci przeżył, ale został ciężko ranny i wyłączony z akcji. Jego cierpienia po chwili skrócił weterynarz, który podał mu zastrzyk i uśpił zwierzę. W tym czasie policjanci wraz z przybyłym na miejsce pogotowiem udzielali już pomocy ofierze psich kłów.

 

44-letnia kobieta dotkliwie pogryziona przez trzy psy w Rotterdamie. Policja musiała zastrzelić zwierzęta, by udzielić jej pomocy. 

 

Podczas całego zdarzenia właściciela zwierząt nie było w domu. Kobieta zaś, która weszła na teren posesji, jest krewną lub spowinowaconą gospodarza. Zwierzęta zaś potraktowały ją najprawdopodobniej jako potencjalne zagrożenie. Nawet pomimo tego, iż często bywała już w tym domu. W efekcie 44-latka trafiła do szpitala z licznymi ranami szarpanymi. W tym bardzo mocno pogryzionym ramieniem.

 

To są słodkie zwierzęta

W obronie psów stają hodowcy i patrol weterynaryjny. Eksperci mówią, iż pies nigdy nie atakuje pierwszy. W odróżnieniu od człowieka czworonogi są całkowicie przewidywalne i swoim zachowaniem dokładnie dają znać, co planują. Być może wejście kobiety pod nieobecność właściciela sprawiło, że teriery poczuły się zagrożone. Kobieta zaś nie reagowała na ich warczenie i szczekanie. Gdy zaś wkroczyła w głąb pilnowanego przez nich terytorium, mogło dojść do zagrodzenia drogi lub nawet pierwszego ataku. To zaś najprawdopodobniej spowodowało, iż kobieta wpadła w panikę. Zaczęła krzyczeć, machać rękami, a być może nawet uciekać. W takiej sytuacji zadział psi instynkt, który spowodował to, że kobieta znalazła się w szpitalu.

Przybyły już po policyjnej akcji właściciel czworonogów, jest przybity tym, co się stało. Rozumie jednak doskonale decyzję policjantów i nie ma do nich pretensji. Uważa, iż funkcjonariusze zrobili wszystko co mogli, by nie zabijać psów. To niestety nie pomogło.