Polak zaatakowany przez Holendra w więzieniu

Może się wydawać, iż więzienie to bezpieczne miejsce. Wszystko odbywa się pod czujnym okiem strażników, a osadzeni nie mają dostępu do broni czy innych niebezpiecznych narzędzi. Mimo to nasz rodak został zaatakowany więzieniu w Lelystad przez współosadzonego. Jak do tego doszło i co spowodowało napaść na więziennej stołówce?

 

Kucharz

Sprawa miała miejsce 14 kwietnia ubiegłego roku. Dopiero jednak teraz trafiła na sądową wokandę. Dotyczy ona sytuacji, do jakiej doszło na terenie zakładu karnego w Lelystad. Tego feralnego dnia Polak po przygotowaniu posiłku miał podejść z patelnią pełną jedzenia do stolika, przy który siedział 33-letni Danny S. Mężczyzna miał rozdzielić jedzenie i najpewniej również tam usiąść. Polak jednak krzycząc do ludzi przy stole, napluł do jedzenia. Nie było to specjalnie. Nasz rodak po prostu pluł, jak mówił.

 

Osadzony Holender zdecydował się więc zwrócić mu uwagę. Jak jednak stwierdził przed sądem, nie był to zbyt dobry pomysł: „(Polak) Nie znosi krytyki ani nic takiego”. Nasz rodak zaczął się ponoć ostentacyjne przepychać, by usiąść za stołem. Widząc to oskarżony postanowił się usunąć, nie pomogło. Obcokrajowiec był nadal wrogo nastawiony. W pewnym momencie Holendrowi wydało się, iż Polak jest tak wściekły na niego, iż zaraz go zaatakuje. Miał nawet do tego dobrą broń – patelnię, którą przyniósł chwilę wcześniej. „Odsunąłem się, ale kiedy próbował złapać patelnię ze stołu, żeby mnie uderzyć, wpadłem w panikę. Chwyciłem otwieracz do puszek i poleciałem na niego (zaatakowałem go)."

 

Dawid z Goliatem

Jak wspomina oskarżony, wiedział, iż nie ma szans z Polakiem. Nasz rodak był od niego wyższy i o koło 30 kilogramów cięższy. Holender dysponował jednak elementem zaskoczenia i szybkością. S. wyprowadził kilka ciosów, celując w głowę naszego rodaka. Sekundy później, zanim jego oponent zrozumiał co zaszło,  uciekł do celi i spuścił otwieracz w ubikacji. Czemu to zrobił? "Nie chciałem żadnych problemów i to była też adrenalina. W więzieniu sam załatwiasz sprawy, nie idziesz z tym do strażników" - powiedział 33-latek.

 

O mały włos

Nasz rodak nie odniósł w starciu poważnych obrażeń. Ale niewiele brakowało. Ciosy wyprowadzone przez Holendra przeszły blisko tętnicy. Gdyby w nią trafiły, Polak mógłby się nawet wykrwawić. Tak zaś, jak wspomina ofiara, cierpi na szum w uszach i dolegliwości psychiczne. W efekcie domaga się odszkodowania w wysokości ponad 10 000 euro.

Przed sądem prokurator domaga się dla S. osiemnastu miesięcy więzienia oraz zasądzenia roszczenia odszkodowawczego. Obrona chce uniewinnienia swojego klienta, wskazując, iż była to obrona konieczna przed (domniemanym) atakiem Polaka. Ponadto, jak wskazuje adwokat Holendra, nie ma dowodów, by Polak miał szumy w uszach lub problemy psychiczne po tym co się stało.

 

Niezłe ziółko

Jaki wyrok wyda sąd w tej sprawie? Decyzję poznamy za dwa tygodnie. Czy sąd przyjmie linie obrony Holendra? Trudno powiedzieć. Na pewno weźmie jednak pod uwagę to, iż S. został skazany na czternaście lat więzienia plus TBS z przymusowym leczeniem za brutalny napad uliczny w Almere, w którym to zastrzelił człowieka. Trudno więc uważać Danny’ego S. za zwykłą sierotkę zastraszoną przez naszego rodaka, skoro trafił do więzienia za brutalną przemoc i zabójstwo.

 

Źródło:  Ad.nl