Polak podpala swojego bezdomnego rodaka

Polak podpala swojego bezdomnego rodaka

Opisywana tu sytuacja miała miejsce nie na terenie Holandii, ale w Belgii, a dokładniej mówiąc w Brukseli. Jest ona jednak na tyle wstrząsająca i związana z naszymi rodakami, że nie możemy o niej milczeć. Co się stało? 34-letni Polak podpalił na dworcu w Brukseli swojego śpiącego, bezdomnego kolegę.

Do zdarzenia doszło w sobotę. Do śpiącego na Dworcu Południowym w Brukseli polskiego bezdomnego podszedł jego 34-letni rodak. Mężczyzna podpalił kloszarda. Z racji, iż wszystko odbyło się pod bacznym okiem kamer i świadków 34-latek znad Wisły został momentalnie aresztowany. Służby natychmiast ugasiły również płonącą ofiarę, która została zabrana do centrum oparzeń szpitala wojskowego w Neder-Over-Heembeek. Stan poszkodowanego jest wyjątkowo ciężki, by nie rzec krytyczny, ale stabilny. Mężczyzna ma poważne poparzenia dużych części ciała, w szczególności pleców.

 

Impreza

Jak doszło do tego ataku? Nieoficjalnie mówi się, iż sprawca i ofiara dobrze się znali. Mieli się spotkać wcześniej tego dnia i wypić duże ilości alkoholu. Polacy ponoć raczyli się piwem i wódką. Mówi się, iż nie tylko ofiara, ale również i napastnik planował spędzić noc na dworcu, co sugeruje, iż również zatrzymany był bezdomny.

 

Wyjście z więzienia

Podejrzenie to może zamienić się w pewność, gdy dodamy do tego to, iż podpalacz ledwie kilka godzin wcześniej wyszedł z belgijskiego więzienia. Za co się w nim znalazł? Policja nie udziela informacji na ten temat. Wskazuje jednak, iż 34-letni obywatel Rzeczypospolitej, do chwili ponownego trafienia za kraty z zarzutem usiłowania zabójstwa, nie przebywał nawet 24 godzin na wolności.

 

Problemy psychiczne?

Jak wskazuje obrońca polskiego podpalacza, to co stało się na dworcu kolejowym, było tylko i wyłącznie nieszczęśliwym wypadkiem. Prawnik 34-latka wskazuje, że jego klient po prostu chciał rozpalić ogień, by ogrzać siebie i swojego towarzysza, niestety płomienie przeszły na ubranie śpiącego bezdomnego. Aresztowany nie zrobił więc tego specjalnie, próbował nawet uratować swojego przyjaciela, starając się ugasić pożar. Wszystko to był zwykły pech i chwila nieuwagi.

Niektórzy widzą jednak w tym pewnego rodzaju problemy psychiczne.  Czasem więźniowie, po długiej odsiadce nie potrafią odnaleźć się w społeczeństwie. Życie po drugiej stronie krat jest dla nich obce, trudne, ciężkie do zniesienia. Wychodząc z więzienia tacy ludzie nie mając domu, pracy. Trafiają na ulicę praktycznie z niczym. W efekcie wielu, nie widząc innego rozwiązania, popełnia przestępstwa, by wrócić do świata, który zna, którego zasady rozumie. Czy tak było i w tym przypadku? Na chwilę obecną trudno powiedzieć. Nie można jednak nie zauważyć, iż wysoki standard belgijskiego więzienia w porównaniu z bezdomnością jest wyjątkowo kuszący.

 

Źródło:  Ad.nl