Polak mknie autostradą, że aż iskry lecą
Polak pędził holenderską autostradą A58 tak, że aż za jego samochodem leciały iskry. Nie oznacza to bynajmniej, iż nasz rodak jechał szybko. Styl jego jazdy i to, czym jechał, sprawiły jednak, iż po zatrzymaniu przez policję natychmiast trafił do aresztu.
33-letni obywatel Rzeczpospolitej pędził autostradą A58 w pojeździe, który bardziej niż samochód przypominał wrak ze złomowiska. Auto nie miało maski, a spod podwozia wydobywały się iskry. Najgorsze było jednak to, iż w pojeździe nie działały światła. To zaś o godzinie 23, 18 listopada powodowało, że pojazd był praktycznie niewidoczny na drodze. Auto dało się zobaczyć dopiero z bliska, gdy oświetlały je światła innych pojazdów i gdy „wrak” odbijał snopy światła reflektorów swoimi odblaskami. Przerażeni uczestnicy ruchu, widząc taką sytuację, postanowili wezwać policję.
Pościg na piechotę
Patrol namierzył uszkodzony pojazd przy wyjeździe z Zegge. Wtedy to też kierowca przejechał przez szlaban przy tamtejszych robotach drogowych. Policja niewiele myśląc postanowiła zatrzymasz podejrzane auto. Kierowca ignorował jednak nakaz zatrzymania wystosowany przez mundurowych. Niemniej jednak zwolnił. W pewnym momencie iskrząca maszyna jechała tak wolno, iż jeden z mundurowych zdecydował się dogonić go na piechotę. Zrównał się z samochodem, otworzył drzwi ze strony kierowcy i wyłączył zapłon. Potem momentalnie, wraz ze swoim kolegą z patrolu, wyciągnęli kierowcę.
Polak aresztowany
Niezatrzymanie się do kontroli drogowej i jazda autem niespełniającym wymagań bezpieczeństwa już predestynowała kierowcę do aresztowania. Drogówka postanowiła jednak rutynowo dokonać badania alkomatem. Ten, jak przypuszczali policjanci, dał wynik pozytywny. Mężczyzna został aresztowany i zabrany na komendę. Tam okazało się, iż człowiekiem, który pędził po autostradzie, był 33-letni obywatel Polski, u którego alkomat wykazał 4 krotne przekroczenie maksymalnej dopuszczalnej wartości spożycia alkoholu.
W efekcie policja zdecydowała się zabrać mu prawo jazdy. To się jednak nie udało. Polak nigdy go bowiem nie miał.
W efekcie skończyło się na 18-godzinnym zakazie prowadzenia jakichkolwiek pojazdów (w tym i roweru), a także na skierowaniu sprawy do prokuratury, która ma zdecydować co zrobić z naszym obywatelem. Po zakończeniu czynności służbowych 33-latek wrócił na wolność.