Polak cynglem holenderskiej mafii?

Richard K. nie miał problemów psychicznych

Dziś Królestwo Niderlandów żyje tylko jedną wiadomością. Jeden z najbardziej znanych holenderskich dziennikarzy śledczych Peter R. de Vries został zaatakowany po wyjściu ze studia. Mężczyznę tworzącego materiały o mafii w krainie tulipanów dosięgły kule. Dziennikarz walczy o życie w szpitalu. Wiele wskazuje na to, iż „cynglem” był nasz rodak. Czyżby Polak był zabójcą na zlecenie tamtejszej mafii?

Strzały

Wieczorem 6 lipca dziennikarzy śledczych Peter R. de Vries był gościem w telewizji RTL. Po zakończeniu programu mężczyzna opuścił studio, by wrócić do domu. Przed budynkiem stacji ktoś jednak na niego czekał. Padły strzały. Świadkowie mówią, iż napastnicy pociągnęli za spust pięć razy. Strzelec lub strzelcy, (tu świadkowie nie mają wspólnej wersji), otwarli ogień z bliskiej odległości. Jeden z pocisków miał trafić Holendra w głowę. Mężczyznę w stanie krytycznym przewieziono do szpitala. Lekarze cały czas walczą o jego życie.

 

Motyw

Jaki był motyw otwarcia ognia? Tego policja nie podaje. Wydaje się jednak, iż reporter tworzący przez wiele lat materiały o największych holenderskich przestępcach i ujawniający ich brudne interesy powoli zaciskał pętle wokół siebie. Możliwe więc, iż dowiedział się zbyt dużo i pewne persony postanowiły, aby zabrał tę wiedzę ze sobą do grobu, a nie dzielił się nią z opinią publiczną.

 

Pościg

Zaraz po tym jak policja dotarła na miejsce, rozpoczął się pościg za sprawcą. Miał to być biały, chudy mężczyzna noszący zieloną kurtkę i czarną czapkę. Policja pomimo tylko jednego rysopisu nie zanegowała, iż sprawców mogło być więcej.
Kilka godzin później miała miejsce konferencja prasowa, na której funkcjonariusze pochwalili się, iż udało im się zatrzymać 3 osoby. Dwójkę z nich, w tym strzelca, zatrzymano, gdy uciekali autostradą A4 w pobliżu Leidschendam. Trzeci został zatrzymany w stolicy.

Podejrzani

Człowiek zatrzymany w Amsterdamie to zaledwie 18-letni mężczyzna. Policja początkowo łączyła go ze sprawą. W środę jednak został on zwolniony. Okazało się bowiem iż jego alibi się potwierdziło i nie ma on nic wspólnego z zamachem.
Zaskakująco wygląda zaś sprawa z dwójką zatrzymanych na A4. Jest to bowiem 21-letni mieszkaniec Rotterdamu i 35-letni Polak, mieszkający w Maurik. Wedle nieoficjalnych informacji to właśnie nasz rodak miał pociągnąć za spust. O tym, iż mężczyzna jest tym, kogo szukano, świadczy nie tylko zgodność z rysopisem, ale również to, iż podczas nalotów na budynki w Maurik i Rotterdamie skonfiskowano amunicję identyczną z tą, jaka trafiła dziennikarza.

 

Polak cynglem na zlecenie?

Czyżby więc Polak był cynglem, zabójcą do wynajęcia na usługach holenderskiej mafii. Nie jest to wykluczone. Wielu naszych rodzimych przestępców uciekając przed prokuraturą czy wyrokami skazującymi nad Wisłą znika w Niderlandach, rozpoczynając tam nowe życie pod fałszywą tożsamością. Wielu z nich przyzwyczajonych jednak do pewnego poziomu, statusu majątkowego nie potrafi wytrzymać zbierając pomidory czy pakując sałatki. Szybko więc wsiąkają w tamtejszy półświatek, starając się robić to, na czym znają się najlepiej.
Tacy ludzie, którzy często nie boją się „ubrudzić sobie rąk”, są wyjątkowo cenni dla niderlandzkich organizacji przestępczych. Dla mafii cyngiel spoza Holandii jest bowiem zabójcą idealnym. Człowiek ten ma czystą kartę w Niderlandach. Nikt go nie podejrzewa, nie jest z nikim powiązany. Może pojawić się, zrobić swoją robotę i zniknąć. W razie zaś wpadki, trudno go połączyć z konkretną grupą. Łatwo go też „zastąpić” po sprawie, by pozbyć się ewentualnych świadków. Nikt nie będzie bowiem po nim płakał ani nikt nie będzie się mścił.