Coraz więcej zakażeń w Holandii

Coraz więcej zakażeń w Holandii

Czyżby władze wprowadziły IV krok liberalizacji obostrzeń koronowych zbyt wcześnie? Od kilku dni w Królestwie Niderlandów znacząco rośnie liczba zakażeń, których ofiarami są przede wszystkim ludzie młodzi. Minister zdrowia wskazuje, iż nie ma powodów do paniki. Trzeba jednak przyjrzeć się sytuacji i zachować czujność.

Wzrost testów i zakażeń

Czy ostatnia liberalizacja, mająca miejsce 26 czerwca przyczyniła się do wzrostu zakażeń? W pewnym stopniu tak. Na sytuację tę składają się bowiem dwa elementy. Pierwszy z nich to wskaźnik ilościowy. W krainie tulipanów w ostatnim czasie wykonuje się znacznie więcej testów na obecność COVID-19. Dlaczego?Tu pojawia się drugi element. IV krok liberalizacji pozwolił na otwarcie klubów nocnych i dyskotek. Młodzi mogą znów imprezować w większym gronie, bawić się i świętować. Aby jednak wejść do tego typu lokali, muszą poddać się testom. Na „bramce” wymagany jest bowiem aktualny, negatywny wynik. To spowodowało, iż w ostatni weekend wymaz wzięto od ponad 300 tysiącom osób.

Wzrost liczby przetestowanych nieodłącznie wiąże się również ze wzrostem liczby chorych. Badania wyłapują bowiem nosicieli bezobjawowych. Jak wskazuje RIVM, w niedzielę odnotowano 1239 przypadków nowych zakażeń. Sam wynik ten jednak nic nie mówi. Dużo bardziej obrazowa jest druga wartość. W ciągu tygodnia zarejestrowano średnio około 840 pozytywnych testów dziennie. To zaś oznacza, iż jest to o 36% więcej niż w poprzednim tygodniu.

Chorzy

Pomimo wzrostu liczby chorych, sytuacja w szpitalach się poprawia. Nowi zakażeni to bowiem ludzie młodzi, którzy nie trafiają pod skrzydła opieki medycznej. Przechodzą bowiem oni COVID-19, jak zwykłe przeziębienie, na które starczy aspiryna. To zaś sprawia, iż władza nie uważa, iż należy podejmować jeszcze jakieś działania. Sprawę trzeba jednak monitorować.

Zabawa i brak szczepień

Chodzi bowiem obecnie o młodzież spotykająca się w dużych grupach, np. na dyskotekach. Większość z nich dopiero czeka na szczepienie. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, iż wraz z ich wyszczepialnością z każdym kolejnym tygodniem liczba zakażeń będzie spadać. Wirus bowiem nie powinien rozprzestrzeniać się na innych zaszczepionych.

Z ręką na pulsie

Niemniej jednak rząd cały czas trzyma rękę na pulsie. Kryzysowe spotkania gabinetu organizowane są co tydzień i jeśli zajdzie taka potrzeba zaciągnięty zostanie „hamulec bezpieczeństwa”. Władze centralne liczą również na działania samorządów. To te bowiem mają nadzorować to, czy w lokalach wymagane są testy, czy w kawiarniach zachowywane są odpowiednie dystanse. Nie wszędzie jednak samorządy podchodzą do tych spraw z takim samym zaangażowaniem. Nie wynika to jednak ze złej woli, co z braku sił i środków. Nie da się bowiem obstawić każdego klubu, każdej dyskoteki funkcjonariuszem sprawdzającym prawdziwość testów, czy umieścić BOA w każdym lokalu, aby mierzył, czy nadal zachowuje się odpowiednia odległość między stolikami. W wielu przypadkach pilnują tego sami restauratorzy. Nie można się jednak dziwić też tym, którzy po wielu miesiącach zamknięcia nieco przymykają na to wszystko oko, chcą zarobić jak najwięcej i odkuć poniesione straty.