Polak aresztowany za „mobilny bandytyzm”
Holenderskie kroniki kryminalne znów mówią o Polakach. Najnowsze wiadomości z Holandii informują o zatrzymaniu na początku tygodnia naszego rodaka w Heesch. Okazało się, że człowiek ten był ścigany za mobilny bandytyzm.
Rejon Het Dorp w Heesch od dłuższego czasu cieszy się złą sławą wśród lokalnych mieszkańców i biznesmenów. Nie chodzi tu jednak o to, iż jest to jakaś „zakazana dzielnica”. Wręcz przeciwnie. Znajdują się tam okazałe domy, restauracje i biura. Niestety, jak pokazują najnowsze wiadomości z Holandii ulica, która mogłaby być jedną z wizytówek rejonu, sama na siebie sprowadza kłopoty. Wszystko dlatego, że tamtejszy poziom życia przyciąga rabusiów, którzy wietrzą w budynkach łatwy i duży łup. Liczne włamania do domów rodzinnych i biur spowodowały zwiększone zainteresowanie policji tym rejonem. Praktycznie każdej nocy od jednego do kilku patroli prowadzi tam dyskretną, nierzucającą się w oczy inwigilację.
Nocny gość
Na początku tygodnia, w nocy z poniedziałku na wtorek, jeden z patroli zobaczył idącego ulicą mężczyznę. Człowiek ten praktycznie niczym się nie wyróżniał. Był ubrany cały na czarno, a na jego plecach widać było zawieszony plecak. Mógł więc to być praktycznie każdy. Nie ma bowiem godziny policyjnej, która zabraniałaby nocnego poruszania się po mieście. Tym, co wzbudziło jednak zainteresowanie funkcjonariuszy, nie był ubiór a zachowanie przechodnia. Człowiek ten był wyraźnie podejrzliwy. Kręcił się, zaglądał, wracał. To zaś sugerowało dwie opcje. Pierwsza to taka, iż człowiek ten się zgubił lub czegoś szuka. Druga, że ma niecne zamiary względem któregoś z okolicznych domów.
Interwencja
Niezależnie więc od przyczyny zachowania funkcjonariusze postanowili interweniować. Być może pomogą człowiekowi lub powstrzymają rabusia. Gdy mundurowi podeszli do przechodnia ten nie zaczął uciekać. Niemniej jednak podczas rozmowy okazało się, że „nocny gość” nie ma przy sobie dowodu tożsamości i nie potrafi wskazać adresu zamieszkania. To już wydało się funkcjonariuszom podejrzane. Postanowili więc przeszukać rozmówcę. Wtedy stało się jasne, że osoba ta nie wybrała się na zwykły spacer. W plecaku mężczyzny znajdował się bowiem swoisty niezbędnik włamywacza, czyli narzędzia potrzebne, by sforsować drzwi i dostać się do wnętrza budynku.
Podejrzany został więc zatrzymany i przewieziony na komisariat. Tam okazało się, że jest to obywatel Polski. Dalsze dochodzenie wykazało również, że nasz rodak był już karany. Zamiast chodzić nocą po Heesch, powinien odsiadywać 17 dni więzienia za „mobilny bandytyzm”. Pojęcie to dotyczy przestępców, którzy w ramach swojej działalności przekraczają granicę i dokonują czynów zabronionych na terenie kilku państw/regionów. Oprócz przywołanego tu Polaka doskonałym przykładem może być np. opisany kilka dni wcześniej Rumun, kradnący telefony na koncertach SUM 41.
Polaka aresztowano i przekazano stosownym służbom.