Polacy ranni w wypadku w Tilburgu

Porwanie w wykonaniu nastolatków

Dwóch naszych rodaków zostało rannych w poważnym wypadku samochodowym na Bredaseweg w Tilburgu. Jak donosi policja, ludzie ci padli ofiarami własnej brawury i lekkomyślności. Za kierownicą samochodu siedział bowiem kierowca bez prawa jazdy i pod wpływem narkotyków.

Do wypadku doszło w poniedziałkowe popołudnie. Samochód, którym podróżowało dwóch naszych rodaków, nagle znalazł się po złej stronie drogi i uderzył tam w dwie zaparkowane na poboczu furgonetki. Następnie się od nich odbił i zatrzymał się, stając w poprzek drogi.

 

Wypadek

W efekcie wypadku jeden z mężczyzn doznał poważnych obrażeń i musiał zostać przewiezionym do szpitala. Drugi poszkodowany również trafił do karetki pogotowia, na szczęście dla niego obrażenia okazały się niewielkie, niezagrażające życiu mężczyzny. Nie musiał być więc hospitalizowany.

Szczęście w nieszczęściu

Widok miejsca wypadku pozwala stwierdzić, iż kierowca i pasażer mieli dużo szczęścia. Rozrzucone po całej szerokości ulicy szczątki samochodu i dosłownie „skasowany” wrak auta, którym jechała dwójka poszkodowanych, dobitnie wskazują, iż kierowca prowadził zdecydowanie zbyt szybko. W wypadku tym mogłoby być znacznie więcej ofiar, na szczęście w furgonetkach, w które uderzyło rozpędzone auto, nie było pasażerów.
O skali spustoszenia dobrze świadczy zaś sam przedział czasowy prac na miejscu. Do wypadku doszło około godziny 15:15. Drogę po tym incydencie otwarto dopiero około 18:45.

 

Polacy

Środa ujawniła nowe wiadomości na temat wypadku. Policja przekazała, iż poszkodowani to dwójka naszych rodaków w wieku 33 i 22 lat. Funkcjonariusze przekazali również, iż krótko przed wypadkiem kierowca samochodu osobowego jechał z dużą prędkością ścieżką rowerową. Czemu? Odpowiedź na to pytanie dało w dużej mierze badanie 33-letniego kierowcy pod kątem używek. Mężczyzna był trzeźwy. Badanie śliny wykazało jednak, iż zażywał on amfetaminę. „Biały proszek” znaleziono również w samochodzie.

 

Bez prawka

To jednak nie wszystko. Kierowca rozbitego Renault na belgijskich tablicach rejestracyjnych nie miał przy sobie prawa jazdy. Sam zaś samochód, którego wrak został zarekwirowany przez stróżów prawa, był pojazdem widmo. Nie należał on już bowiem do Belga, nie był też ubezpieczony. Gdyby więc nie wypadek, jego właściciela nie dałoby się w żaden sposób namierzyć.

Obecnie toczy się postępowanie w tej sprawie. 33-latek zostanie najprawdopodobniej ukarany za spowodowanie wypadku pod wpływem narkotyków. Z racji zaś tego, iż samochód nie był ubezpieczony, będzie on musiał z własnej kieszeni zapłacić za dokonane szkody.

 

Źródło:  AD.nl