Polacy gryzą się w Holandii i to dosłownie

Polacy w Holandii gryzą się wzajemnie

Przed sądem policyjnym w Bredzie stanął Marek K. 34-latek miał zdaniem prokuratury być damskim bokserem, który poturbował swoją dziewczynę. Obrona domagała się jednak uniewinnienia Polaka, który to działał, jej zdaniem, w obronie własnej, ponieważ został pogryziony przez swoją partnerkę. Jak zakończyła się ta sprawa?

Z zębami na Polaka

Polak pokłócił  się ze swoją dziewczyną w jej domu w Rijen. Awantura przerodziła się dość szybko w przepychankę. Partnerka miała spoliczkować mężczyznę. Ten zaś po tym wydarzeniu uderzającym nie tylko w fizyczność, ale i psychikę postanowił odejść, odpuścić. To jednak nie poskutkowało. Poirytowana kobieta poszła za nim i ugryzła go w ramię. Wtedy 34-latek miał odruchowo odwrócić się i popchnąć kobietę, tak że ta upadła. Po tym wydarzeniu partnerka miała zawiadomić policję o tym, iż została napadnięta przez Polaka.

 

Trochę inaczej sprawa wygląda z punktu widzenia kobiety. Zgłaszając przestępstwo, miała stwierdzić, iż nasz rodak złapał ją za gardło, uderzył w twarz i rzucił o podłogę. By ratować się przed oprawcą, uciekła do sąsiada. Ten zaś potwierdził, iż gdy kobieta przyszła do niego widział krew na jej wardze. Oskarżony wskazuje, iż krew ta faktycznie mogła się tam pojawić, ponieważ dziewczyna wgryzając się w jego ramię, przygryzła sobie wargę.

 

Coś jest nie tak

Zdaniem adwokata Polaka cała sytuacja, która ma miejsce przed sądem to jakaś tragiczna komedia pomyłek. To bowiem jego klient jest ofiarą, to on musiał odepchnąć dziewczynę, by ta nie wgryzła mu się do krwi. On został spoliczkowany jako pierwszy. Nie był więc napastnikiem, a tylko się bronił, nie przekraczając nawet przy tym obrony koniecznej.
Polak również dziwi się całej sprawie. Skoro on jest przed sądem i oskarżyciel uwierzył w zeznania kobiety, to czemu prokurator nie zajął się jego dziewczyną po tym jak on przedstawił swoją wersję wydarzeń? Na te wątpliwości prokuratora stwierdziła jedynie, że mają dużą swobodę decydować kogo ścigają, a kogo nie, wszystko to oczywiście po analizie wniosków. Najprawdopodobniej Polak, migrant-bokser lepiej pasował do profilu sprawcy, niż kobieta. Ot mógł zadziałać tu pewien stereotyp.

Proces

Mimo takich wyjaśnień prokurator wskazuje, iż faktycznie nie ma zbyt mocnych dowodów na potwierdzenie słów kobiety. Nie znaleziono bowiem żadnych innych obrażeń, nie ma zasinień na twarzy kobiety po uderzeniu, nie ma zaczerwienień na gardle. Wszystko to powoduje, iż obie wersje kobiety i mężczyzny są jednakowo prawdopodobne. W takiej sytuacji obrona wskazuje, iż wszystkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść podejrzanego. W państwie prawa trzeba bowiem udowodnić winę nie niewinność. Adwokat wnosi więc o uniewinnienie Marka K., dodając, iż prokuratura nie powinna wcale zajmować się tą sprawą.

Wyrok sądu

Sąd wydając wyrok, nie zgodził się z też z linią obrony, iż prokuratura powinna umorzyć sprawę jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Działania oskarżyciela, występującego w imieniu kobiety, nie były błędne. Taka jest bowiem jego rola. Niemniej jednak nie można stwierdzić, kto zaczął całą awanturę, kto atakował i kto się bronił. Nie da się także stwierdzić czy krew na wardze partnerki Polaka pochodzi z racji uderzenia, czy też zwykłego przygryzienia wargi. W efekcie jest więc słowo przeciw słowu. W takiej sytuacji zaś wyrok może być tylko jeden. Uniewinnienie.