Pogoda w Holandii nie lubi Bożego Narodzenia

Niderlandzka pogoda najwyraźniej nie przepada za Bożym Narodzeniem. Najnowsze informacje z Holandii dobitnie pokazują, jak jej kaprysy popsuły zabawę uczestnikom jarmarku bożonarodzeniowego w  Dordrechcie.

Ostatni dzień jarmarku bożonarodzeniowego w Dotrechcie odwołano z powodu zapowiadanych przez meteorologów złych warunków pogodowych. Tę, niezbyt miłą dla lokalnej społeczności i wystawców, decyzję podjęli wspólnie burmistrz miasta Wouter Kolff i organizator całego przedsięwzięcia.

Żółty alarm

Czy taka decyzja była konieczna? Wielu może zapewne powiedzieć, że nie. Łatwo jednak jest wydawać sądy po fakcie. Wczoraj władze samorządowe musiały zmierzyć się z kilkoma znaczącymi faktami. KNMI wydał żółty kod ostrzegawczy dla regionu. W rejonie Dordrechtu szykowano się nie tylko na deszcz, ale i na burzę, gradobicia i porywy wiatru dochodzące do 75 kilometrów na godzinę. W informacji przekazanej mediom, władze przedstawiły motywację swojej decyzji:

„Aby zapobiec niedopuszczalnemu ryzyku, organizacja bożonarodzeniowego jarmarku musiała podjąć tę bardzo nieprzyjemną decyzję z bólem w sercu. Organizatorzy ciężko pracowali od roku nad realizacją tego wydarzenia i rozumieją, że jest to również trudne zadanie dla wystawców, interesariuszy i opinii publicznej.”

W dalszej części komunikatu samorządowcy informowali jeszcze o tym, że analizowali różne inne opcje. Niestety z racji na duże zagrożenie dla odwiedzających postanowiono całkowicie zrezygnować z ostatniego dla imprezy.

Latające szczątki

Jarmark Bożonarodzeniowy to praktycznie mała, magiczna kraina, w której można poczuć atmosferę świąt, przechadzając się między straganami oferującymi najróżniejsze wyroby. Problem jednak w tym, iż większość tego typu kramików nie jest przystosowana do tego, by mierzyć się z trudnymi warunkami pogodowymi. Drewniane domki czy szopki nie powinny odlecieć, ale część dekoracji, płotów czy oferowanych towarów już tak. Gdy dodamy do tego setki metrów kabli pod napięciem, ulewny deszcz i gwałtowne podmuchy wiatru otrzymamy wyjątkowo niebezpieczną mieszankę. Fakt, w teorii wszystko powinno być przygotowane tak, by nic się nie stało. Powinno być bezpieczne i przetestowane, niemniej jednak jak pokazują wydarzenia mijające miejsce w tym roku w wesołym miasteczku w Wijchen, nie zawsze wszystko jest tak, jak chcieliby twórcy. W takiej zaś sytuacji o tragedię naprawdę nietrudno.

Sobotni zgrzyt

Najnowsze informacje z Holandii dotyczące odwołanego jarmarku mówią, że władze przygotowują się już do wypłaty odszkodowań. Mają je otrzymać wystawcy i przedsiębiorcy, którzy opłacili składki, placowe, a nie mogli działać z wyniku odwołania imprezy w niedzielę i częściowo w sobotę. Z sobotą zresztą sytuacja była o tyle nieprzyjemna, że decyzja o zamknięciu jarmarku zapadła szybko. Tak szybko, iż nie dotarła do części biur podróży. W wyniku czego około dwudziestu autobusów turystycznych pełnych gości z Francji, Niemiec i Belgii przyjechało do Dordrechtu na darmo.