Było bezpieczniej niż zwykle – podsumowanie Sylwestra w Holandii

Podsumowanie Sylwestra w Holandii

Okazuje się, iż sylwestrowa noc minęła wyjątkowo spokojnie dla pracowników służb ratunkowych. Nie chodzi tu jednak o liczbę interwencji, a o poziom agresji względem medyków, strażaków i policjantów. Od wielu lat bowiem przełom roku to czas, w którym ratownicy, częściej niż zwykle, padają ofiarami przemocy. W tym roku, jak przekazała Ambulancezorg Nederland (AZN – organizacje zrzeszająca pracowników pogotowia), doszło tylko do kilku tego typu incydentów. Podobne dane przekazuje też policja i straż pożarna. 

Przemoc względem służb ratunkowych

Pod koniec ubiegłego roku na łamach naszej strony przytoczyliśmy sytuację strażaków z Rotterdamu, którzy by chronić własne zdrowie i życie opancerzyli jeden ze swoich wozów bojowych jeżdżący do nagłych wypadków. Wszystko dlatego, iż obawiano się, że strażacy mogą stać się ofiarami przemocy. Podobne obawy miało również pogotowie. W sylwestra często bowiem dochodziło do domowych awantur czy kłótni w barach, które przeradzały się w bójki. W takich sytuacjach, gdy alkohol wygrywał z rozsądkiem, napastnicy nieraz nie bali się zaatakować ratowników chcących pomóc ich wcześniejszej ofierze. W tym roku lokale wprawdzie były zamknięte, ale obawiano się zamieszek na ulicach. Kolejny „cichy” Sylwester nie spodobał się bowiem wielu młodym ludziom. Obawiano się więc, że ci wyjdą wykrzyczeć swoje rozżalenie na ulicach miast i miasteczek.

Cisza i spokój

Na szczęście okazało się inaczej. Rzecznik V&VN (stowarzyszenie zrzeszające pracowników służby zdrowia), wskazuje, iż należący do niego ratownicy nie zgłosili żadnego incydentu w Sylwestrowo-Noworoczną Noc. ANZ relacjonuje, iż medycy spotkali się z jedną groźbą pod ich adresem i jednym „pchaniem i ciągnięciem” mającym uniemożliwić dostęp do ofiary. Nie było jednak pobić czy innych bezpośrednich form przemocy. Nie oznacza to jednak, iż ratownicy nie mieli nic do roboty. Do szpitali trafiło ponad 80 ofiar samej tylko pirotechniki.

 

Walka z ogniem

Również strażacy nie stali się ofiarami ataku tłumu. Jak wskazują, Holendrzy w tym roku byli wyjątkowo spokojni, chociaż doszło do wielu interwencji na terenie całego kraju. Te jednak były spowodowane głównie przez fajerwerki.  Auta stanęły w ogniu w Rotterdamie, Hadze, Amsterdamie , Amersfoort , Harderwijk , Veen i Veenendaal. W Oss zapaliła się stacja benzynowa, co skutkowało ewakuacja okolicznych mieszkańców. W Leiden spłonął dom kultury. W Apeldoorn doszło zaś do pożaru mieszkania, w którym dwóch lokatorów zostało rannych.

 

Policja

Nieco więcej pracy miała policja. Funkcjonariusze wskazują, iż również było spokojnie. Nie oznaczało to jednak, że obyło się bez aresztowań. W Burdaard jednostki prewencji zostały zaatakowane fajerwerkami i kamieniami. Policja musiała użyć gazu, by opanować sytuację. W Tzummarum i Marrum policja eskortowała strażaków. Obawiano się bowiem, iż ludzie będą chcieli przeszkodzić w akcji gaśniczej (do tego jednak nie doszło).  Do większych i mniejszych przepychanek z policją doszło też w Bovensmilde i Elim w Drenthe czy Volendam. W Den Helder zaś podejrzany zaatakował fizycznie mundurowego.

Sytuacja w stolicy, jak wskazało miasto, była „łatwa do opanowania”. Doszło do drobnych incydentów z użyciem pirotechniki. Policja zatrzymała 27 osób. Mniej więcej tyle samo co rok temu. Jedynym, poważniejszym incydentem było to, iż na Dam zgromadziła się spora grupa około 4,5 tysiąca osób, by wspólnie świętować Sylwestra i odpalić nielegalne fajerwerki. Ludzie ci nie byli jednak agresywni w stosunku do policji.

Nieco gorzej sytuacja wyglądała w dystrykcie IJburg i Nieuw-West, tam doszło do małych zamieszek. Podobnie było w Hadze, gdzie w sylwestrową noc zatrzymano 23 osoby, głównie za wandalizm.

 

źródło: Nu.nl