Podejrzenia wąglika w Purmerend?
Jeszcze kilkanaście dni temu wiele firm i urzędów w Królestwie Niderlandów z potężną dawką ostrożności otwierało każdą grubszą kopertę z obawy, iż znajduje się w niej materiał wybuchowy. Najnowsze informacje z Holandii wskazują jednak, iż podobny, o ile nie większy stres pojawił się w ratuszu w Purmerend, gdzie z koperty wysypał się biały proszek.
Początek roku został zdominowany przez listowego bombera. Przestępca ten wysyła dziesiątki listów do banków, firm i innych instytucji. W grubych bąbelkowych kopertach znajdował się mały ładunek wybuchowo - zapalający. Pierwsza seria listów wykazała, iż konstruktor musiał popełnić jakiś błąd, ponieważ wszystkie ładunki okazały się niewypałami. Sama jednak obecność materiału wybuchowego rozsyłanego pocztą, postawiła w stan pogotowia niderlandzkie służby. Kilka tygodni po tym, do banków i firm królestwa tulipanów znów zaczęły przychodzić groźne paczki. Te tym razem już wybuchały przy otwarciu. Na szczęście skończyło się tylko na strachu. Nikt nie ucierpiał. Bombrer dał jednak ultimatum. W zamian za zakończenie rozsyłania wybuchowej korespondencji domagał się okupu w bitcoinach, wirtualnej walucie. Sprawa dochodzenia jest obecnie rozwojowa, a śledczy co jakiś czas udostępniają opinii publicznej informacje mogące pomóc w identyfikacji sprawcy.
Zwykła koperta
Nagłośnienie sprawy wybuchowych listów sprawiło, iż wiele firm i instytucji uważa na grube, ciężkie koperty. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują jednak, iż zagrożenie w ratuszu, w Purmerend pojawiało się z zupełnie innej strony. W poniedziałkowy poranek dział pocztowy urzędu jak codziennie segregował i spisywał otrzymaną korespondencję. W momencie, gdy jeden z pracowników otworzył kolejną ze zwykłych kopert, oprócz dokumentu, który w niej się znajdował, znalazł w niej jakąś podejrzaną substancję. Wzbudziło to poważne zaniepokojenie pracownika. Co więcej, treść samej przesyłki również nie była standardowa. Były to groźby skierowane do ratusza.
Ewakuacja
W zaistniałej sytuacji urzędnicy postanowili zawiadomić policję. Pracownicy mailroomu nie wiedzieli bowiem, czy jest to głupi żart, czy też śmiertelnie niebezpieczne zagrożenie. Swego czasu w ten sposób wysyłane były bowiem przetrwalniki wąglika, czy innych ciężkich chorób mogących być śmiertelne dla personelu mającego styczność z feralną przesyłką. Cały dział został więc ewakuowany przez policję w porozumieniu ze służbami medycznymi, a sprawą zajęli się technicy.
Wstępne ustalenia
Najnowsze wiadomości z Holandii, podane przez funkcjonariuszy, uspokoiły nieco panikę podsycaną domysłami. Śledczy stwierdzili, iż dalsze ewakuacje pracowników ratusza lub inne natychmiastowe działania związane z kwarantanną lub odkażaniem nie są konieczne. To zaś oznaczać by mogło, iż substancja nie była toksyczna. Ratusz za wyjątkiem działu pocztowego nie przerwał pracy.
Obecnie śledczy starają się ustalić, kto był nadawcą wiadomości. Trwają również dalsze badania proszku znalezionego w kopercie. Ich celem jest 100% wykluczenie obecności w nim patogenów.