Pływająca fabryka narkotyków

Holenderska policja dokonała nalotu na barkę w małym, wiejskim porcie w Moerdijk. Pod jej podkładem odkryto laboratorium, jakiego nie powstydziliby się bohaterowie Breaking Bad.

Małe miasteczko Moerdijk, cicha spokojna okolica, w której znajduje się nieduży port. To właśnie tam na jednej z kotwiczących barek, policjanci odkryli laboratorium narkotykowe, w którym produkowano wysoko uzależniającą metamfetaminę. Funkcjonariusze zatrzymali czterech mężczyzn. Oprócz kapitana jednostki, 65-latka z Bredy, za kraty trafiła pozostała załoga, 23,26 i 37-latek, wszyscy pochodzą z Meksyku, a obecnie nieposiadający stałego zameldowania w Holandii.

Niespotykane znalezisko

Policja trafiła na laboratorium niejako przez przypadek. Załoga łodzi policyjnej weszła na pokład barki, by dokonać rutynowej kontroli. To, co jednak tam zobaczyli, najzwyczajniej w świecie ich przerosło. Funkcjonariusze wezwali wsparcie, a sami powoli zaczęli badać teren. Niestety, z powodu uwolnienia się toksyn, powietrze wewnątrz statku okazało się skażone. Odczuli to na własnej skórze sami mundurowi, którzy musieli poddać się hospitalizacji w szpitalu. Na szczęście wszyscy mają się już dobrze.

Jednostka była zakotwiczona w porcie obok innej barki. Po znalezieniu całej fabryki funkcjonariusze podjęli decyzję, że bezpiecznie będzie odholować łajbę na miejsce odosobnienia, by tam poddać ją dogłębnej kontroli i rozpocząć likwidację fabryki nielegalnej substancji. Bano się bowiem, że oprócz trujących substancji niezbędnych w procesie produkcji, które same w sobie są wyjątkowo nie stabilne, statek może być zaminowany. Jak się później okazało, decyzja ta była całkowicie uzasadniona.

Pływające laboratorium mogło dostarczać metamfetaminę do praktycznie każdego miejsca w Holandii.

Gdy łódź znalazła się w nowym miejscu, na pokład weszli policyjni technicy. Około pierwszej w nocy doszło jednak do niebezpiecznego zdarzenia. Jednostka bardzo szybko zaczęła nabierać wody. Okazało się, że na barce uruchomiła się pompa pułapka, której zadaniem było zalanie i zatopienie statku, ukrywając tym samym dowody. Sytuacja była na tyle groźna, że ewakuowano pracujących w ładowni funkcjonariuszy. Rozciągnięto również wokół barki specjalną zaporę, podobną do tej, którą stosuje się przy wyciekach ropy. Wszystko po to, by ograniczyć ewentualne rozprzestrzenienie się trujących substancji. Na szczęście po kilku godzinach zaciekłej walki o utrzymanie jednostki na powierzchni, służbom udało się wyłączyć pompę. Stróże prawa podejrzewają, że urządzenie odpalono zdalnie. To zaś świadczyłoby, że na wolności znajduje się jeszcze ktoś z obsługi pływającej fabryki.

Fracht

Jak informują służby, na statku odnaleziono ponad 300 litrów oleju metamfetaminowego, z którego można wyprodukować gotowy narkotyk. Ponadto w ładowni znajdowały się już gotowe do przekazania dealerom partie metamfetaminy oraz ogromne ilości odpadów powstałych przy produkcji tej substancji. Wszystko to wskazuje na wielką wydajność tego pływającego laboratorium, które mogło zaopatrywać w substancję odurzającą dużą część Holandii. Na dokładne analizy i szacunkową wartość zarekwirowanego towaru należy jeszcze trochę poczekać. Ponieważ wielkość fabryki sprawiła, że eksperci nie zakończyli jeszcze pracy.

Pierwsze takie odkrycie w skali kraju

Policjanci przyznają, że ta pływająca fabryka i jej zabezpieczenia to robota profesjonalistów. Służby nie spotkały się jeszcze do tej pory z tak dużą i mobilną fabryką, która może prawie dowolnie zmieniać swoje miejsce, nieniepokojona praktycznie przez nikogo. Wszystko to pokazuje, jak nierówną walkę musi toczyć holenderska policja z producentami narkotyków.