Ojciec zabił córeczkę, bo przeszkadzała mu w grze
Niderlandzka prokuratura domaga się ośmiu lat pozbawienia wolności dla 34-letniego mieszkańca Goudy. Mężczyzna ten miał tak mocno trząść swoją dziesięciomiesięczną córeczką, iż ta zmarła na skutek odniesionych obrażeń. Czemu to zrobił? Bo niemowlak przeszkadzał mu w grze.
Do tragicznych wydarzeń doszło 1 listopada ubiegłego roku. Tego dnia ojciec został sam w domu ze swoim dzieckiem. Matka dziewczynki była w mieście u fryzjera. W tym czasie brzdąc zaczął płakać. Płacz ten zaś bardzo przeszkadzał tacie. Mężczyzna, który z rodziną niedawno przeniósł się do Gouda był przemęczony. Ponadto pozostawał on w sporze pracowniczym ze swoim nowym pracodawcą, przez co mężczyzna cały czas wyglądał jak chodzący kłębek nerwów.
Gra
W czasie tego stresu i zmęczenia mężczyźnie udało znaleźć sobie trochę czasu na grę, relaks. Pogrążył się więc w rozgrywce, gdy nagle usłyszał płacz córeczki. Ojciec próbował ją uspokoić, ale się nie udało. W końcu coś w nim pękło. Wściekłość połączona ze zmęczeniem i bezsilnością zaowocowała przemocą. Oskarżony podniósł swoją dziesięciomiesięczną córeczkę i zaczął nią silnie trząść. Potrząsał nią do momentu, aż mała przestała płakać.
Opóźnienie
Gdy dziecko zamilkło, rodzic odłożył je na miejsce i wrócił do rozgrywki. Dopiero po ponad pół godzinie zorientował się, że z córką jest coś nie tak i zadzwonił na numer alarmowy. Medycy zabrali małą pacjentkę do szpitala. Tam stan dziewczynki jednak bardzo szybko się pogarszał. Jeszcze tego samego dnia wieczorem lekarze mówili, iż dziecko jest w stanie krytycznym, a przed północą przekazali rodzicom, iż ich pociecha zmarła.
Proces
Prokuratura uważa, iż wielka w tym „zasługa” ojca. W efekcie chce, by rodzic Alexander van S. został skazany na 8 lat pozbawienia wolności, stawiając mu zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Oskarżony został bowiem już podczas ciąży, na kursie ojcowskim poinstruowany jak możne zajmować się dzieckiem i co jest zabronione. Wiedział więc, iż takie potrząsanie może okazać się tragiczne w skutkach. Co więcej, nie przekazał lekarzom pogotowia, iż tak właśnie postąpił z dzieckiem. Jego milczenie również doprowadziło do tego, że zanim medycy połapali się, co się stało, było już za późno. Podczas dochodzenia, jak i procesu sądowego 34-latek również wielokrotnie zmieniał zeznania. Do tego, iż złapał małą Vere i wyżył się na niej, przyznał się dopiero po ośmiu miesiącach.
Czy sędzia przychyli się do żądań prokuratora? Wyrok w sprawie za dwa tygodnie.