Ogień niszczy ogromną piekarnię w Roermond

W środę o 6:40 rano w Roermond wybuch pożar piekarni, a właściwie z racji na wielkość budowli „fabryki chleba”. Żywioł był tak silny, iż strażakom nie udało się wygrać z ogniem i strawił on praktycznie doszczętnie zabudowania.

Jak informuje rzecznik prasowy regionu bezpieczeństwa Limburg-Noord pożar w „fabryce chleba” wybuchł o godzinie 6:40. Wtedy to na terenie zakładu znajdowali się już pracownicy. Na szczęście ludzie ci zdążyli się bezpiecznie ewakuować z piekarni i nikt nie został ranny. Wkrótce na miejsce przyjechało kilka zastępów straży pożarnej. Służby podjęły nierówną walkę z szalejącym, łatwo rozprzestrzeniającym się po zabudowaniach, ogniem. Dwie godziny później, o 8:45 prowadzący akcję gaśniczą przekazał smutą wiadomość, iż głównej hali nie da się uratować.

Cała akcja gaśnicza skupiła się więc na tym, by ochronić zabudowania biurowe i pobliski magazyn piekarni.

Ryzyko wybuchu

Strażacy pierwsze sukcesy zaczęli odnosić dopiero o godzinie 11:30, wtedy też poinformowano, że ogień jest pod kontrolą. Zaznaczono jednak, iż sytuacja jest nadal niebezpieczna. Wszystko dlatego, iż cały czas istniało ryzyko, że pożar wybuchnie z nową siłą z racji eksplozji znajdujących się na terenie piekarni butli z gazem. Utworzono więc wokół płonących zabudowań szeroką na 400 metrów strefę bezpieczeństwa. W ten rejon wykluczenia mogli wchodzić tylko strażacy, inne służby ratunkowe (policja, straż pożarna), oraz pracownicy zakładu pomagający w akcji ratunkowej (dający strażakom informacje co się znajduje na halach).

Gęste dymy

Całe zdarzenie spowodowało, iż wstających rano do pracy mieszkańców miasteczka Roermond powitały czarne, gęste dymy unoszące się nad miastem. Zdaniem strażaków spowodowane one były spaleniem podajników taśmowych. Czarna chmura wygląda bardzo złowrogo, na szczęście badania wykazały, że nie zawierała ona żadnych toksycznych, niebezpiecznych substancji. Niemniej jednak ratownicy poprosili, by mieszkańcy nie otwierali okien i nie włączali klimatyzacji. Alert ten tyczył się w dużej mierze zabudowań mieszkalnych w bliskim sąsiedztwie piekarni. Tam bowiem zagęszczenie dymu było tak duże, że mógł on powodować duszności i problemy z oddychaniem. O zagrożeniu oprócz działań służb ratunkowych, poinformowały jeszcze syreny i system alert NL.

 

Spalony zakład należał do firmy Mission Foods. Piekarnia ta produkowała różnego rodzaju pieczywa wzorowane na tych z ameryki południowej. Dostarczała na przykład do wielu holenderskich sklepów tortille. W piekarni pracowało około 500 pracowników. 450 z nich na skutek pożaru wysłano do domów. Pozostałych 50 oddelegowano do innych zadań. Nie wiadomo, czy firma wznowi działalność i czy zatrudnieni tam ludzie nie stracą pracy.