Nagłe zniknięcie pracowników podczas kontroli w Heusden

Jakiś czas temu zamieściliśmy na naszym profili, na FB film, ukazujący jak jeden z naszych rodaków jest siłą wyrzucany z kompleksu pewnego plantatora malin. Wydarzenia te mające miejsce na przełomie maja i czerwca odbiły się szerokim echem nie tylko wśród naszych obywateli. Tym, co się dzieje na filmie, zainteresowały się również holenderskie władze. Jak zakończyła się kontrola?

Bez komentarza

Film z ostatniego tygodnia maja wywołał burzę w sieci. Tysiące ludzi nie potrafiło zrozumieć, jak można tak postępować z pracownikiem. Jak można wyrzucać mężczyznę siłą, nie dając praktycznie dojść mu do słowa. Sprawa ta była jednak dość skomplikowana. Dlatego też nasza redakcja, zamiast dolewać oliwy do przysłowiowego ognia, opowiadając się po jednej ze stron, postanowiła zamieścić materiał „bez komentarza” i przedstawić rzetelne informacje dotyczące wyniku kontroli przeprowadzonej w miejscu całego zdarzenia, w szkółce malin w Haarsteeg, w gminie Heusden.

Nagrania

Na nagraniach dotyczących wydarzeń w „maliniaku” możemy usłyszeć szereg negatywnych określeń dotyczących tamtejszych warunków pracy. Z wypowiedzi niepozbawionych emocji dowiemy się między innymi o pracy w szklarniach, gdzie temperatura rośnie do 50 stopni, opłatach za wodę pitną podczas pracy, czy wysokich karach finansowych za 4-5 minutowe spóźnienie. Oprócz tego wiele, delikatnie mówiąc, niemiłych określeń pada pod adresem polskiej koordynatorki i hodowcy mali.

 

Kontrola

Gdy nagranie to ukazało się w wielu miejscach sieci, sprawą natychmiast zajęły się władze gminy Heusden. Jak wiadomo jednak, żarna administracji mielą dość powoli, dlatego na wyniki kontroli należało czekać aż do lipca. Grupa HIT, badająca tego typu incydenty, istnieje w gminie już od 2017 roku. Jej urzędnicy wraz z inspekcją pracy, a nierzadko i policją analizują kwestie związane z naruszeniami bezpieczeństwa, czy zapisami umów i przepisów wykonawczych.

 

Dziwne zniknięcie

Jak podają urzędnicy, gdy miało dojść do kontroli,  14 pracowników, jak i właściciel plantacji malin nagle zniknęli w zeszłą środę. Zarówno szklarnie, jak i pomieszczenia mieszkalne okazały się puste. Urzędnicy mówią o niemałej niespodziance, ponieważ obserwowali oni dużą aktywność w ostatnich tygodniach w tym zakładzie pracy. Przed samym „nalotem”, w którym miały uczestniczyć służby inspektoratu pracy i policji, farma nagle jednak opustoszała.

 

Wyniki kontroli FNV

Oprócz samorządu w sprawę podjął również związek zawodowy FNV, który prowadził własne śledztwo od początku czerwca. Związkowcy działali jednak bez porozumienia z gminą. Co paradoksalnie pozwoliło im uzyskać trochę więcej informacji niż urzędnikom.

Eksperci związkowi wskazali na to, co wielu podejrzewało od samego początku. Sprawa okazała się nie być tak czarno biała, jak mogło to wynikać z nagrań. Związek zawodowy, rozmawiając z kilkoma pracownikami za pośrednictwem prawnika i tłumacza, poznał szerszy obraz całego konfliktu. Okazało się, iż zwolniony mężczyzna, bohater filmu miał być „trudnym pracownikiem”. Mężczyzna został usunięty z pracy wraz z dwójką jeszcze innych migrantów. Człowiek ten jednak miał odmówić opuszczenia mieszkania. Efekty tej decyzji, czyli przymusowa eksmisja, wpychanie ludzi siłą do samochodu możemy zobaczyć na nagraniu.

Gospodarz miał powiedzieć związkowcom, iż zwolnieni pracownicy nadużywali używek i nie pozwalali innymi spokojnie odpocząć w nocy. W efekcie doszło do podjęcia tak restrykcyjnych środków.

FNV nie znalazł również oficjalnego potwierdzenia informacji dotyczących płatności za wodę oraz tych dotyczących wysokich kar. Kwestia zaś związana za wysoką temperaturą w szklarni również wydaje się chybiona, ponieważ przy 50 stopniach z malin nic by nie zostało.

 

Patologiczna sytuacja

Związkowcy nie negują jednak tego, iż pracownik nie był tam zbyt dobrze traktowany. Nie można wprawdzie mówić o obozie pracy, ale faktycznie krzyki na pracowników i praca pod presją miały tam miejsce. Zdaniem FNV największym problemem jest jednak patologiczna sytuacja związana z noclegiem. Połączenie miejsca do spania wraz z umową o pracę i zależność tych dwóch czynników powoduje sytuacje tak drastyczne, jakie właśnie widzieliśmy na nagraniu. Utrata pracy to jedno. Człowiek potrafi się z nią jakoś pogodzić, utrata dachu nad głową i wizja bezdomności wzbudza w ludziach skrajne emocje.

Obecnie zebrany materiał analizują prawnicy związku zawodowego. Działania hodowcy są sprawdzane pod kątem przestrzegania zasad układu zbiorowego, dotyczącego ogrodnictwa szklarniowego. Być może więc to jeszcze nie jest koniec sprawy.