Nożownik bez noża i dowód, który nie jest dowodem

Ranny Polak znaleziony pod szpitalem w Tilburgu

Kolejna trudna rozprawa przed sądem w Bredzie. Na ławie oskarżonych zasiada mężczyzna z Roosendaal. Nożownik oskarżony o usiłowanie zabójstwa przed polskim sklepem twierdzi, iż nie miał przy sobie broni, by dźgnąć oponenta. Co więcej, wiele wskazuje na to, że ma racje.

Oskarżony wyciąga nóż?

Do całego incydentu doszło 7 grudnia ubiegłego roku przed polskim sklepem na Rembrandtgalerij, w Roosendaal. Oskarżony około godziny 18:35 miał zaatakować Somalijczyka, który kilkukrotnie zaczepiał dziewczynę Holendra. Ten w końcu nie wytrzymał i zaatakował nożem migranta z Afryki. On, by ratować swoje życie miał zasłaniać się stolikiem przed sklepem. Po całym zajściu napastnik uciekł. Somalijczyk zaś udał się do domu, na Burgemeester Freijterslaan, skąd potem zabrało go pogotowie. Tak przynajmniej wygląda w wielkim skrócie opis zdarzenia podany przez ofiarę. Opis, który również posłużył prokuratorowi do postawienia aktu skarżenia przeciw Holendrowi, z którego możemy się dowiedzieć o usiłowaniu zabójstwa.

 

Dowód zbrodni

Oskarżony, jak już wspomnieliśmy we wstępie, nie przyznaje się do winy. Mówi, iż nie miał on przy sobie noża, którym mógłby zaatakować czarnoskórego. Tę linię obrony prezentuje też adwokat. Wskazuje on, że śledczy nie znaleźli narzędzia przestępstwa. Owszem niedaleko miejsca incydentu znaleziono nóż. Wydawało się więc, iż oskarżenie dysponuje narzędziem przestępstwa. Badania wykazały jednak, iż ślady zabezpieczone na rękojeści i ostrzu nie należą ani do ofiary, ani do napastnika.

 

Nagranie

Śledczy dysponują również nagraniem całego incydentu. Na filmie wyraźnie widać, iż Holender wyciąga jakiś błyszczący przedmiot z kieszeni. Ma to miejsce chwilę przed walką. Obrońca wskazuje jednak, iż nie był to nóż, tylko telefon komórkowy. Rzecz, którą nie można raczej nikomu zrobić krzywdy, a tym bardziej pozbawić za jej pomocą życia. Wszystko to zdaniem obrońcy wskazuje, iż jego klienta można ewentualnie oskarżyć o napaść na Somalijczyka, pobicie, ale na pewno nie o próbę zabójstwa. Obronę dziwi również to, iż ranny poszedł do domu, a potem dopiero wezwał pomoc. Ciężko ranny człowiek nie ma raczej ochoty na spacery.

 

Prokuratura

Prokuratura widzi tę sprawę inaczej. Owszem przyznaje racje obronie, iż nie można ze 100% pewnością powiedzieć, czy oskarżony miał w ręku nóż. Na filmie widać jednak, iż wykonuje ręką ze srebrnym przedmiotem ruch podobny do pchnięcia, przed którym ofiara ratuje się odskokiem. Później zaś napastnik odchodzi, trzymając to coś w wyprostowanej ręce. Zdaniem oskarżyciela tak nie chodzi się z telefonem. Zresztą, kto wyciągałby telefon na sekundę przed atakiem?

Sąd ma więc trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony wątpliwości przemawiają na korzyść oskarżonego. Z drugiej jednak nagrania z kamery świadczą, iż człowiek ten miał coś w ręce. Jaką decyzję podejmie wymiar sprawiedliwości? Wyrok zapadnie 17 czerwca.