Nowa broń holenderskiej policji – inteligentny aparat

Testy zakończone można zacząć karać

Były już autobusy, były samochody, w których aparat ukryto w bagażniku dachowym. Teraz przyszedł czas na latarnie uliczne? No prawie. Nowy fotoradar z daleka wygląda jak element ulicznego oświetlenia. Urządzenie to nie mierzy jednak prędkości, a potrafi rozpoznać i sfotografować kierowcę korzystającego z telefonu z odległości do 200 metrów.

Niebezpieczna droga

Niektóre drogi w Niderlandach są bardziej „pechowe” od innych. W pewnych rejonach ma miejsce dużo więcej wypadków. Czasem jest ich tak dużo, iż służby zaczynają szukać wyjaśnienia. Tak też było na N210, na zakręcie przy przetwórni mięsa Westfort. Prowincja Utrecht przeprowadziła tam z policją gruntowne badania odcinka. Początkowo sądzono, iż cała sytuacja może być związana ze złym rodzajem asfaltu, który np. wydłuża drogę hamowania lub jego nierównością znoszącą kierowców ku środkowi. Wszystkie te teorie jednak obalono. Testy jasno wykazały, iż wszystkiemu winna jest prędkość i rozproszenie uwagi kierowców. To drugie powodują zaś najczęściej telefony komórkowe używane podczas jazdy przez osoby siedzące za kierownicą.

 

Inteligentny aparat batem na kierowców

By więc poprawić bezpieczeństwo policja i władze lokalne postanowiły sięgnąć po nowe, „podstępnie” rozwiązane. W newralgicznym punkcie N210 zamontowano inteligentny aparat. Urządzenie to, dzięki doskonałej optyce i zaawansowanym algorytmom sztucznej inteligencji, przygląda się kierowcom. Gdy widzi, iż któryś z nich rozmawia przez telefon komórkowy lub czyta wiadomości na smartfonie, robi mu zdjęcie i przesyła je do dyspozytorni. System działa przez 24 godziny na dobę. Gdy brakuje światła, włączana jest podczerwień, dzięki czemu aparat doskonale widzi niezależnie od warunków na dworze.

Zanim aparat został wprowadzony do użytku, jego twórcy przez długi czas uczyli go rozpoznawania telefonów. Oprogramowanie zostało stworzone tak, iż bez trudu potrafi rozróżnić telefon od kubka z kawą czy batonika lub kanapki w ręce. Nawet jednak, jeśli doszłoby do błędu, każdemu zdjęciu przygląda się jeszcze człowiek. To on, jako ostanie ogniwo, decyduje o wystawieniu ewentualnego mandatu.

 

Zdradliwa bestia

Obecnie system ten postawiono do testów. Nie wiadomo więc, czy zostanie on w tym miejscu na stałe. Już teraz jednak wielu kierowców uważa, iż jest to wyjątkowo zdradliwa i podstępna bestia. Z odległości 200 czy 150 metrów wygląda bowiem jak zwykłe oświetlenie uliczne. Gdy zaś kierowca podjedzie na tyle blisko, by zorientować się co to za sprzęt już dawno będzie on obfotografowany, jeśli miał w ręku telefon.

Pomimo, iż kierowcy wiedzą, że chwila nieuwagi może ich drogo kosztować, to przyznają jednak, iż są pod wrażeniem urządzenia i cieszą się,  że będzie czuwać nad bezpieczeństwem. Pochlebnie o nim wypowiadają się zaś zwłaszcza ci użytkownicy ruchu, którzy kiedyś przez chwilę zagapienia się w ekran telefonu, nieomal nie doprowadzili do tragedii na drodze.

Autobusy wyruszają na łowy