Nicki Mintaj zatrzymana i ukarana w Holandii

Nicki Mintaj zatrzymana w Holandii

Nicki Mintaj, amerykańska piosenkarka, raperka odwiedziła Królestwo Niderlandów w miniony weekend. O tej gwieździe podczas owego pobytu zrobiło się głośno dwukrotnie. Po raz pierwszy, gdy kazała czekać swoim fanom ponad dwie godziny na występ. Później zaś, gdy została zatrzymana na lotnisku w Schiphol przez żandarmerię. Amerykankę złapano bowiem z miękkimi narkotykami w bagażu.

Niektórzy mogą w tym miejscu zapytać się czemu? Wszakże miękkie narkotyki, w tym przypadku marihuana, jest nielegalna, ale niepenalizowana w Królestwie Niderlandów. Tak to prawda. W przypadku obywatelki USA problem był jednak nieco bardziej złożony. W bagażu, który należał do kobiety, służby miały ponoć znaleźć jointy.

 

Inne przepisy

Gdzie więc tu problem. Sęk w tym, iż narkotyki te były w bagażach, z którymi raperka wylatywała z kraju, zatrzymano ją na lotnisku w strefie odlotów. Co to oznacza? Iż Nicki Mintaj została oskarżona o eksport miękkich narkotyków, ich przemyt na międzynarodową skalę. Takie rzeczy są już w Holandii jak najbardziej karalne.

 

Co teraz?

Jak jednak zauważa prawnik specjalizujący się w sprawach karnych Jaap-Willem Roozemond z kancelarii Roozemond + de Haan, rozmawiający z Nu.nl: „Kara zależy głównie od znalezionej ilości”. Gdy są to niewielkie ilości, można mówić o karze grzywny, gdy jest ich więcej, pojawiają się prace społeczne a w skrajnych wypadkach, gdy ilość narkotyku jest duża, nawet kara więzienia. W tym przypadku miało to być kilka jointów. Do początku sugerowano więc, że skończy się to na grzywnie w wysokości kilkuset euro. Nawet jeśli byłoby to kilka tysięcy, to i tak dla gwiazdy tego formatu nie jest to żaden problem.

 

Koncert

Nicki Mintaj bardziej niż skutki swojego zapominalstwa najpewniej odczuje to co było potem. Gwiazda zgodnie z procedurą została zatrzymana przez żandarmerie i spędziła kilka godzin na lotniskowym komisariacie. Efektem całej tej afery było odwołanie koncertu, który miała zagrać na Wyspach Brytyjskich. Fani z Manchesteru byli niepocieszeni, raperka zaś może liczyć się z karami umownymi. Nie można tu bowiem mówić o wypadku losowym, narkotyki nie trafiły do walizki przez przypadek. Kara za odwołany koncert będzie zapewne zaś dużo wyższa niż ta nałożona przez Holendrów.

Na celowniku

Wieść o zatrzymaniu Nicki Mintaj natychmiast podchwyciły amerykańskie media. W efekcie holenderscy żandarmi zostali wręcz zalani morzem telefonów i maili. Część pochodziło od Amerykanów, część od Brytyjczyków. Ci drudzy byli źli na Holendrów po tym jak raperka napisała o złej woli służb i tym, że jej wylot został „celowo” opóźniony. Dodała również, że jej torby zostały przeszukane bez pozwolenia.

 

Nie może więcej

Żandarmeria po tej nagonce wydała oświadczenie, w którym wskazuje, iż dla niej wszyscy są równi wobec prawa. To, iż jest ona amerykańską gwiazdeczką nie ma najmniejszego znaczenia. „Nie mamy poczucia, że ​​nie wykonaliśmy dobrze swojej pracy. Mamy zadanie nadzorcze i to zadanie wykonaliśmy. Jeżeli są ku temu przesłanki, możemy przystąpić do sprawdzania bagażu” – wskazał rzecznik służb, dodając iż przepisy dotyczą wszystkich. Kobieta jest sama sobie winna. Wywożenie narkotyków jest karalne i Amerykanka powinna się cieszyć, że skończyło się tylko finalnie 350 euro grzywny.

 

Coś nie wyszło

Niektórzy widzą w tej sprawie drugie dno. Część obserwatorów popkultury ma wrażanie, iż wszystko to miało być „ustawką”, która poszła nie tak, jak powinna. Być może Nicki Mintaj chciała uchodzić za niegrzeczną i joint trafił do walizki. Miała to być wiadomość, o której mogłyby pisać brukowce. Nie liczyła jednak na zatrzymanie i konieczność odwołania koncertu. Stąd ta irytacja i atak na holenderskie służby bezpieczeństwa, które wykonywały swoją pracę zgodnie z przepisami, obowiązującymi wszystkich.

 

 

Źródło: Nu.nl

Źródło:  AD.nl