Napad stulecia i brawurowa akcja holenderskiej policji

Kto zaczął zamieszki w Amsterdamie?

Holenderska policja może pochwalić się naprawdę dużym sukcesem. W minionym tygodniu udało jej się odzyskać cały łup, który ukradli złodzieje w akcji, jaką niderlandzkie media nazwały „napadem stulecia”.

Komendant stołecznej policji poinformował, że jego funkcjonariuszom udało się przejąć cały okazały łup, który trafił w ręce przestępców po napadzie na transport kosztowności. Szacowana wartość odzyskanych świecidełek to ponad 50 milionów euro. Wielu więc mówi, iż policji udało się rozwiązać sprawę „napadu stulecia”.

 

Akcja jak z filmu

Do ataku na konwój wiozący kosztowności doszło w minioną środę, w północnej części Amsterdamu. Akcja nie potoczyła się jednak całkowicie po myśli bandytów. Między złodziejami, a ochroną konwoju i policją doszło do strzelaniny. Podczas wymiany ognia śmierć poniósł jeden z napastników, dwóch innych zostało rannych. Pomimo tego, całej pozostałej przy życiu szóstce, udało się uciec i to trzeba przyznać w iście filmowym stylu. Przestępcy dosłownie przebili się przez policyjną blokadę. To brawurowe działanie nie przyniosło jednak zbyt dużego pożytku. Oprócz bowiem radiowozów złodziei ścigały również policyjne helikoptery. W końcu cała grupka została schwytana po tym jak ostatnim rozpaczliwym pomysłem było ukrycie się w koszach na śmieci.

Bardzo trudna akcja

Zatrzymanie przestępców i odnalezienie ich łupu to ogromny powód do dumy dla stróżów prawa z Królestwa Niderlandów. Ich przeciwnikiem nie byli bowiem „byle jacy” przestępcy. Złodzieje doskonale przygotowali się do ataku na konwój. Byli nie tylko brutalni, ale również dysponowali początkowo wręcz przytłaczającą przewagą ogniową. Naprzeciw policyjnych pistoletów i strzelb bandyci mieli broń automatyczną (w tym jak wiadomo nieoficjalnie również karabiny szturmowe). Sposób ich działania był zaś tożsamy z tym jak operowały belgijskie i francuskie grupy przestępcze. Mówiąc to komendant holenderskiej policji, przywołał atak, do którego doszło w 2011 roku, zorganizowany przez właśnie taką mieszaną grupę zwącą się „gangiem z blizną”. Czy za środowym napadem stali ci sami ludzie, raczej nie. Niemniej jednak mogli się oni wywodzić z tych samych środowisk. Przestępcy porozumiewali się ze sobą bowiem po francusku.