Nalot na agencję pracy tymczasowej w Hadze
Kilka dni temu doszło do dużego nalotu policji na agencję pracy w Hadze. W efekcie działań funkcjonariuszy kierownictwo agencji i jej pracownicy muszą zapłacić wysokie kary pieniężne. Wszystko przez nielegalne działania, które podjęto tam na krótko przed świętami.
Wykorzystanie pracowników?
Akcja policji dotyczyła tego co stało się z pracownikami migrującymi na kilka dni przed świętami. Nie ma tu jednak mowy o wykorzystaniu gastarbeiterów, pracy ponad siły, czy też żerowaniu na ich niewiedzy. Wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, iż problemy agencji zatrudnienia to efekt dobrych intencji jej właściciela. Co się więc stało?
Agencja pracy od wielu lat organizuje długookresowych pracowników tymczasowych do szkółek kwiatowych w Westland i w Bleiswijk. Z racji epidemii tegoroczny rok okazał się trudny i pełen wyrzeczeń, dlatego też, jak powiedział dziennikarzom AD właściciel agencji: „Chciałem zrobić coś dla personelu. Mały świąteczny napój-toast. Zeszłego roku nie mogliśmy świętować z powodu korony”. To miał być „jasny punkt w te ciemne dni". Mały poczęstunek, lampka wina lub świąteczny kufel piwa. Pracodawca wskazał, iż jego kadry, w głównej mierze Bułgarzy i Grecy, zasługiwali bowiem na takie podziękowanie za włożony trud i przepracowany rok.
Nalot
Spotkanie odbyło się w dużej hali, gdzie zebrano pracowników migrujących. Podczas gdy wewnątrz ludzie cieszyli się rozmową, żartowali, pili piwo i jedli chipsy, na zewnątrz zgromadziła się policja. W czwartkowy wieczór mimo pandemii pracodawcy udało się uchwycić prawdziwą magię świąt. Ta nie potrwała jednak długo.
„Atmosfera wewnątrz była całkiem dobra. Na obrazach z kamer, które zainstalowałem na zewnątrz, nagle zobaczyłem wielu policjantów stojących przed budynkiem i furgonetki z oddziałów prewencji. Kiedy wtargnęli, wyglądało to jak strefa wojny” – powiedział szef agencji reporterom. Funkcjonariusze, by dostać się do lokalu, wybili okno, chociaż drzwi cały czas były otwarte. Po szturmie wszystkich zebranych potraktowano jak przestępców. Czemu? Ponieważ zorganizowali oni nielegalne zgromadzenie, imprezę, która nie mogła mieć miejsca z racji obowiązujących przepisów koronowych.
Koniec imprezy
Interwencja policji natychmiast zakończyła bożonarodzeniową imprezę dla pracowników migrujących. Każdemu z nich wypisano zaś mandat w wysokości 95 euro.
Świąteczny poczęstunek okazał się więc bardzo drogi dla migrantów. Pracodawca zapewnił jednak, iż cała impreza to był jego pomysł i nie pozwoli, by jego pracownicy ponosili koszty jego błędnych decyzji. Dlatego też stwierdził, iż pokryje z własnej kieszeni wszystkie te należności.
Biznesmen wskazuje również, iż nie rozumie, czemu w kraju są równi i równiejsi. Gdy księżniczka Amalia zorganizowała swoją imprezę urodzinową, na której również było zbyt wielu gości, skończyło się tylko na słowie „przepraszam”, a ich potraktowano prawie jak terrorystów.
Źródło: Ad.nl