Marynarka Wojenna nie przestaje szukać rybaków

W sobotę Holenderska Marynarka Wojenna wznowiła poszukiwanie załogi z zatopionego kutra rybackiego. Wojskowi chcą również zbadać leżący na dnie wrak.

W sobotni poranek w rejon zatonięcia kutra marynarka wojenna wysłałam okręt Zr. Ms. Makkum. Jednostka ta, chociaż została stworzona jako okręt do zwalczania min, podczas prowadzonej akcji pełniła funkcję bazy nurkowej oraz jednostki sonarowej. Z jego pokładu do wody zeszli nurkowie mający sprawdzić, czy we wraku małego trawlera nie znajdują się ciała dwóch zaginionych marynarzy, 27 i 41-latka.

 

Akcja poszukiwawcza

Chociaż wciąż oficjalnie mówi się o akcji ratunkowej, de facto jest to już tylko akcja poszukiwawcza. Jednostka przystosowana między innymi do połowu krewetek opuściła port w środę około godziny 16. Następnego dnia rano, o 5:46 radiostacja ratunkowa wysłała automatyczny sygnał S.O.S świadczący o tym, iż jednostka ma bardzo poważne problemy. Miało to miejsce podczas sztormowej pogody. W rejon, z którego odebrano wiadomość, wysłano jednostki SAR oraz okręt Zr. Ms. Makkum, to on namierzył na dnie, swoim sonarem, zatopiony kuter. Jednak ze względu na bardzo wzburzone morze nurkowie nie mogli wtedy zejść pod wodę. W akcji oprócz jednostki Royal Dutch Navy brało udział również kilka jednostek ratowniczych Royal Dutch Rescue Society, samolot oraz dwa helikoptery ratunkowe. Działania te prowadzone były, pomimo stale pogarszających się warunków, do czwartkowego zmroku. Wtedy to akcja została przerwana. Wznowiono ją dopiero wczoraj, ponieważ w piątek stan morza nie pozwalał na bezpieczne prowadzenie poszukiwań.

 

Nie wrócili z morza

Niestety istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, iż obaj marynarze utonęli. Pustą tratwę ratunkową z kutra znaleziono w czwartek, niesioną wiatrem i prądem kilka kilometrów od miejsca zatonięcia. Wiele wskazuje więc na to, że marynarzom udało się zrzucić tratwę na wodę, ale została porwana przez wiatr. W takiej sytuacji mężczyźni mogli się ratować jedynie kołem ratunkowym lub kamizelką. Niestety z racji na sztormową pogodę i temperaturę wody sięgającą 9 stopni, ludzie ci w wodzie mogli przeżyć około 2 godzin. Później następuje hipotermia i śmierć. Zakładając nawet najbardziej optymistyczny scenariusz i cieplejsze prądy w tym obszarze, to w wodzie o temperaturze 15 stopni człowiek przeżyje około 6 godzin.

Akcja poszukiwawcza w sobotę miała zaś miejsce 48 godzin po zatonięciu jednostki. Jedyną szansą w takiej sytuacji dla marynarzy byłyby specjalne piankowe, suche kombinezony ratownicze. Zgodnie z wymogami Konwencji SOLAS dla każdej osoby na statku powinien być przewidziany kombinezon ratunkowy. Sprzęt ten pozwala znacznie wydłużyć szansę rozbitka. Nawet w zimnej wodzie spadek temperatury ciała w takim skafandrze wynosi zaledwie 2 stopnie w ciągu 6 godzin i zwiększa pływalność. Pytanie jednak, czy marynarze posiadali taki sprzęt na swoim statku i czy udało im się go założyć.

 

Równolegle z poszukiwaniami Holenderska Rada Bezpieczeństwa rozpoczęła już dochodzenie w sprawie pójścia na dno statku rybackiego.