Jeszcze zatęsknią za Polakami

Być może już niedługo mieszkańcy Reutum będą z żalem wspominać naszych rodaków i z nostalgią wracać myślą do czasów, gdy ci mieszkali w sąsiedztwie. Wszystko dlatego, że to co nastało po Polakach, jest delikatnie mówiąc gorszące.

Polak to zło

Nasi rodacy są kochani w Holandii, pod warunkiem, że są daleko. W przeciwnym razie zaczynają się problemy. Nikt nie chce mieć polskich robotników tymczasowych za sąsiadów. Nie ma zresztą czemu się dziwić. W Królestwie Niderlandów mamy opinię dobrych pracowników, ale koszmarnych ludzi. Polak równa się awanturnik, alkoholik, ktoś skory do bójek, przemocy i śpiewania dziwnych piosenek o czwartej nad ranem. Ponadto nie potrafimy dbać o czystość i swoje obejście. Wiele tych przymiotów jest przejaskrawionych, inne to wręcz to miejskie legendy. Niemniej jednak należy z ręką na sercu przyznać, iż w niektórych przypadkach dajemy Holendrom uzasadnione podstawy, by tak na nas patrzyli.

 

Plaga Reutum

Tak właśnie było w Reutum, gdzie jeden z mieszkańców wynajął swój domek pracownikom tymczasowym. Okoliczna społeczność uznała jednak, iż nie chcą mieć u siebie takiego elementu. Polacy bowiem są strasznie uciążliwi. Mieszkający w wynajętym budynku pracownicy tymczasowi bardzo hałasowali, brudzili i ponoć nawet ściągnęli plagę szczurów. W efekcie zebrała się wspólnota mieszkaniowa, która przegłosowała zakaz wynajmowania domków Polakom. Nasi rodacy musieli więc opuścić bungalowu w Reutum. Decyzję tę musiał uszanować właściciel nieruchomości Jos Wolthuis. Mężczyzna uważał, iż Polacy to solidni lokatorzy, a wiele z zarzutów to czyste wymysły, ponieważ nikt nie potrafił ich poprzeć rzetelnymi dowodami, niestety jednak demokracja to demokracja. Właściciela ugodził jednak jeszcze jeden fakt. Mieszkańcy Reutum nie przegłosowali zakazu przyjmowania pracowników tymczasowych, ale przyjmowania Polaków. To zaś zdaniem Wolthuisa była już zwykła dyskryminacja, która po prostu się nie godzi. Dlatego też człowiek ten postanowił coś z tym zrobić.

Dom schadzek

Polacy co miesiąc płacili czynsz w wysokości 1200 euro. Ich eksmisja ugodziła więc również w finanse właściciela. Ten postanowił połączyć przyjemne z pożytecznym (i to dosłownie), tak, by nie tracić na nieruchomości i odgryźć się sąsiadom.

Wolthuis, wraz ze swoją czeską żoną, rozpoczęli więc remont budynku. Przystroili wnętrze, dekorując je czerwonymi wstawkami, skórami oraz koronkową bielizną. Całość, zaś dla lepszego efektu, udekorowali gustownymi czerwonymi światłami, tak by budynek rzucał się w oczy już z daleka.

W ten oto prosty sposób „polski domek” zamienił się na złość lokalnym mieszkańcom w autentyczny „dom schadzek”. Jak mówi właściciel, obecnie zamiast mieszkania dla Polaków jest w nim rekreacja erotyczna. W tygodniu za 50 euro, a w weekend za 100 euro każdy może wynająć sobie ten budynek i urządzić w nim orgię, zabawy sado-maso lub co mu przyjdzie do głowy.

Irytacja

Czerwono jest nie tylko w okolicy budynku, ale i na twarzach sąsiadów. Te bowiem płoną od wściekłości. Mało kto chciał mieszkać obok Polaków, ale obok nowego pomysłu Wolthuisa nie chce mieszkać nikt. Ludzie uważają, iż to godzi w wygląd i dobre imię okolicy. Nieoficjalnie wszyscy też przyznają, iż wiedzą, że jest to swoista zemsta za dyskryminację, jakiej się dopuścili. Obecnie trwa więc swoisty pat. Wspólnota bowiem nie potrafi znaleźć podstaw, aby zabronić Wolthuisowi i tej działalności, tym bardziej że nie jest to dom publiczny. 62-letni Holender zabronił tam bowiem pracy prostytutek. Mogą tam przyjeżdżać tylko „zwykłe” pary. Wszystko jest więc legalne i właścicielowi nieruchomości nie można nic zarzucić.

 

O sprawie mówi już cała Holandia

O sprawie zrobiło się głośno w holenderskich mediach. W wielu wywiadach Wolthuis wypowiadał się, iż nie doszłoby do tego, gdyby nie dyskryminacja naszych obywateli. Mężczyzna uważa ją po prostu za niepojętą. 62-latek porównuje polskich pracowników do elektrowni wiatrowych, mówiąc, iż każdy w Holandii doskonale wie, jak wiele dobrego robią wiatraki, ale nikt nie chce ich mieć obok siebie. Dopytuje się również, gdzie się podziała logika. Wszyscy chcą bowiem, by Polacy tu pracowali, ponieważ w przeciwnym razie holenderska gospodarka nie da sobie rady. Ludzie zapominają jednak, iż jeśli mają tu pracować to i muszą tu mieszkać.

W ten sposób Polacy w Holandii niejako przypadkiem zyskali kolejnego, małego obrońcę ich interesów.