Fałszywe faktury, czyli więzienie przez błąd ortograficzny

Fałszywe faktury, czyli więzienie przez błąd ortograficzny

Właściciel firmy doręczającej ulotki został skazany za oszustwa podatkowe. Przedsiębiorca z Nijmegen usłyszał wyrok skazujący, ponieważ dopuścił się przestępstw finansowych na szeroką skalę, fałszując faktury. Jak Holender wpadł w ręce stróżów prawa? Przestępstwo było niemal doskonałe. Fałszerz nie zwrócił jednak uwagi na pewien drobiazg, podrobione przez niego dokumenty charakteryzowały się pewnym jednym i tym samym błędem ortograficznym.

Dziwna sprawa

Służba skarbowa otrzymuje tysiące faktur, które mają potwierdzać prowadzoną działalność gospodarczą, koszty i zyski przedsiębiorstw. Pewne dokumenty zwróciły jednak uwagę pracowników fiskusa. Na fakturach z firmy kurierskiej rozwożącej ulotki znaleziono bowiem błąd ortograficzny. To samo w sobie jest gafą, ale jeszcze o niczym nie świadczy. Każdy może przecież się pomylić.

 

Błąd się powtarza

Problem jednak w tym, iż błąd ten się powtarzał. Ok, to również w pewnym sensie może być zrozumiałe. Firma korzysta z jednego szablonu, ludzie wypełniają go automatycznie i nie patrzą na formułkę grzecznościową (met vriendlijke groet ), która znajduje się na końcu dokumentu a w której właśnie znajdował się ten "byk". Najważniejsze są bowiem dobrze wpisane kwoty. Urząd skarbowy to bowiem nie nauczyciel języka niderlandzkiego, który wystawia oceny za poprawność pisowni.

Sęk jednak w tym, iż błąd ten powtarzał się nie tylko na fakturze tej jednej firmy. Występował również na dokumentach wystawianych przez placówkę służby zdrowia i warsztat samochodowy. To już wydało się wyjątkowo dziwne, tym bardziej, iż każda z tych firm rozliczała się osobno. Nie można tu więc było mówić o jednym, wspólnym księgowym robiącym błędy. Służby postanowiły więc to sprawdzić dokładniej.

Nazar M.

Sprawdzenie to wykazało, iż zarówno warsztat, przychodnia jak i firma kurierska były obsługiwane z tego samego komputera. Wszystko wysyłała jedna osoba, 57-letni Nazar M. Rozpoczęło się więc dochodzenie celnoskarbowe, które przy okazji wykryło, iż mężczyzna ten zatrudniał nielegalnie Sudańczyków, którzy nie mieli pozwolenia na pracę w krainie tulipanów. Służby chciały więc zatrzymać M. Ten jednak nagle zniknął. Odnaleziono go dopiero w Polsce dzięki europejskiemu nakazowi aresztowania. Został tam zatrzymany i odesłany do Holandii.

 

Nieistniejące firmy

Jak wynika z działań służb wywiadu skarbowego, M. wystawiał faktury na nieistniejące już firmy lub na przedsiębiorstwa, z którymi nigdy nie współpracował i które nie znały tego człowieka ani nie robiły z nim interesów. W ten sposób 57-latek chciał uzyskać nadpłacony podatek od sprzedaży w wysokości 200 tysięcy euro. Urzędnikom bardzo szybko udało się znaleźć i namierzyć wszystkie podrobione dokumenty, dzięki właśnie błędowi ortograficznemu.
Za ten przekręt sąd skazał 57-latka na 360 dni więzienia, z czego 213 dni ma charakter warunkowy. W efekcie po usłyszeniu wyroku M. mógł wyjść na wolność. 147 dni odsiadki odbył bowiem już w polskim i holenderskim areszcie przed procesem.

 

Źródło:  AD.nl