Krwisty „wnuczek”

Holenderscy policjanci podali we wtorek, iż udało im się zatrzymać podejrzanych o kradzieże w Holandii na pielęgniarkę, pielęgniarza. Funkcjonariusze ujęli złodziei okradających mieszkania pod pozorem testów próbek krwi.

Wracamy do sprawy z października ubiegłego roku. Wtedy to ostrzegaliśmy naszych czytelników odnośnie nowego sposobu okradania mieszkańców Niderlandów. Działanie to było ukierunkowane głównie na osoby starsze, jednak z racji na swoją przebiegłość ofiarą mógł być praktycznie każdy.

 

Badanie krwi

Kradzieże w Holandii "na krew" opierały się na jednym prostym schemacie. Dzwonek do drzwi. Na progu stoją dwie młode osoby. Goście, mówiący nienagannym niderlandzkim informowali, że pracują dla lokalnego szpitala bądź ośrodka zdrowia i w ramach akcji X przyszli do domu, by zbadać jej krew. Wszystko pod sztandarem prewencji, wczesnego wykrywania cukrzycy lub innej pozytywnie postrzeganej, medycznej akcji społecznej. Celem złodziei były najczęściej osoby stare, schorowane, które stanowią doskonały cel wszystkich około medycznych przekrętów.

 

Badanie wygląda nad wyraz standardowo. Rozmowa, wywiad medyczny z pacjentem, badanie krwi. To najczęściej wykonywane było z palca z wykorzystaniem aparatu do mierzenia poziomu cukru we krwi. Potem prezentacja wyniku i znów chwila moralizującej rozmowy o zdrowej diecie itd. W tym momencie jeden z gości pytał, czy może skorzystać z toalety. Gospodarz zwykle się zgadzał i wskazał drogę tylko ustnie, ponieważ był zajęty rozmową z drugim pielęgniarzem. To starczyło, by złodziej pod pozorem udania się do łazienki przeszukiwał mieszkanie i kradł karty bankomatowe ofiary i gotówkę. Po chwili wracał z toalety. Zamieniał jeszcze parę słów z pacjentem i obaj medycy wychodzili z domu, dziękując za wizytę.

Ofiara o kradzieży dowiadywała się najczęściej dopiero po kilku godzinach, a nawet dniach chcąc zrobić zakupy.

Dochodzenie

Jesienią i zimą ubiegłego roku policja odnotowała co najmniej kilka tego typu kradzieży, przebiegających według tego samego schematu. Miały one miejsce na terenie całej Holandii. Przestępcy nie dali się przypisać do jednego regionu. Dlatego też udział w śledztwie brały jednostki z całego kraju. W końcu los uśmiechnął się do mundurowych. Jeden z domowników posiadał monitoring, który pozwolił zdobyć rysopisy sprawców kradzieży. Nim jednak ich namierzono, minęło jeszcze wiele czasu.

 

Zatrzymanie

Dopiero w ostatnią niedzielę i poniedziałek policja aresztowała dwóch podejrzanych. TO 21-letnia kobieta z Ede i 22-latek z Utrechtu. Podejrzani się o 7 kradzieży. Wiele wskazuje jednak na to, iż ta dwójka, to część zorganizowanej szajki. Funkcjonariusze nie wykluczają więc kolejnych aresztowań.

 

Dezynfekcja - kradzieże w Holandii

Policja przy okazji tej sprawy ostrzega przed innymi złodziejami, którzy znaleźli bardzo łatwy sposób na okradanie mieszkań. Sposób, na który niestety da się nabrać prawie każdy. Polega on na wizycie w budynku ekipy odkażającej. Złodzieje oferują odkażenie domu z powodu tego, iż w okolicy pojawił się koronawirus. Działanie to potrwa tylko kilka chwil. Niestety, by je przeprowadzić, mieszkańcy muszą opuścić dom. Wtedy do budynku wchodzą eksperci w kombinezonach, maskach przeciwgazowych z niezbędnym sprzętem. Zadymiają oni całe mieszkanie np. z wykorzystaniem suchego lodu lub innego urządzenia produkującego dym, a sami w tym czasie przeszukują nieruchomość w poszukiwaniu kosztowności. Gdy już znajdą drogocenne fanty, kończą robotę. Wychodząc, proszą jeszcze domowników, by nie wchodzili przez 10-15 minut do budynku a sami odjeżdżają. Wszystko to powoduje, że w momencie, gdy lokatorzy orientują się, iż zostali okradzeni, sprawcy są już daleko.