Kradzież „na Polaka” na stacjach benzynowych.
Wielu Holendrów nie ma dobrego zdania o naszych rodakach. Często posądza się nas o najgorsze, zarzucając nam pijaństwo i kradzieże. Taki stan rzeczy postanowili niedawno wykorzystać niderlandzcy przestępcy, organizując „kradzież na Polaka”.
Do pełna
Zatankowanie swojego samochodu do pełna zwykle kończy się wysokim rachunkiem wystawianym przez kasjera stacji benzynowej. Paliwo w Królestwie Niderlandów jest wyjątkowo drogie, dlatego tez wielu ludzi szuka sposobów na zminimalizowanie tych kosztów. Jedni rozliczają się „na firmę”, inni korzystają z różnego rodzaju programów lojalnościowych. Pewna zaś grupa mężczyzn z Północnej Holandii postanowiła rozwiązać tę sprawę "na Polaka".
Historia lubi się powtarzać
Dwa tygodnie temu, obsługa jednej ze stacji benzynowych na autostradzie A7 zgłosiła zuchwałą kradzież paliwa. Ktoś przyjechał pod dystrybutor błękitnym Audi A4. Zatankował do pełna, a potem zamiast udać się do kasy, wsiadł i odjechał.
Przybyła na miejsce policja zabezpieczyła nagranie, na którym było widać tankującego w kapturze i samochód na dolnośląskich tablicach rejestracyjnych. Początkowy wniosek był jeden. Polacy znów zaszaleli.
Podobne zdarzenie miało miejsce kilka dni później w nocy z 12 na 13 kwietnia. Wtedy na stacji, na A28 nieopodal Assen znów pojawił się samochód na polskich tablicach. Tym razem był to jednak Hyundai. W tym wypadku kierowca nie był sam. Podczas tankowania z auta wysiadł również pasażer, który przez chwilę szukał czegoś w bagażniku. Wszystko wyglądało zwyczajnie. Tyle tylko, że dwójka mężczyzn znów zapomniała zapłacić.
Trochę czarni ci Polacy
Monitoring spod Assen dał śledczym do myślenia. Wszystko wyglądało tak jak wcześniej. Polskie tablice, tym razem z pomorskiego, tankowanie i ucieczka. Niderlandzkich funkcjonariuszy zdziwił jednak pewien fakt. Polacy byli wyjątkowo ciemni. Uchwyceni na nagraniu mężczyźni nie przypominali Polaków, mieli zbyt ciemną karnację. Ludzie ci wyglądali bardziej na mieszańców Północnej Afryki lub Turków. Sprawa zrobiła się więc dużo ciekawsza.
Dochodzenie
Holenderska policja skontaktowała się ze swoimi odpowiednikami nad Wisłą. Od rodzimych stróżów prawa poznała dane właścicieli pojazdów. Po kilku dniach udało się skontaktować z nimi tylko po to, by dowiedzieć się, że są oni w południowej Holandii i pracują w okolicach Weert.
Jak się okazało Polacy byli bardzo rozczarowani telefonem od policji. Okazało się bowiem, że liczyli na to, iż ktoś znalazł ich skradzione tablice. Sprawę bowiem zgłosili już jakiś czas temu na lokalną komendę. Ktoś bowiem w rejonie Weert skradł kilka tablic z polskich maszyn porozstawianych w mieście i okolicznych wioskach.
Kradzież na Polaka
Trzy dni temu znów doszło do podobnej kradzieży. Złodzieje na polskich blachach tankowali na stacji na A7 i uciekli bez płacenia. Pech jednak chciał, iż kilka kilometrów dalej znajdował się policyjny patrol autostradowy. Nowe, ponad 200-konne policyjne Audi nie miało najmniejszych problemów z dogonieniem Hyundai’a. Po zatrzymaniu i wylegitymowaniu okazało się, że w pojazd prowadzi Marokańczyk. W aucie zaś na tylnej kanapie leży kilka zestawów polskich tablic rejestracyjnych.
28-letni podejrzany trafił do aresztu. Policja prowadzi dochodzenie. Działania te mają miejsce eksterytorialnie, ponieważ śledczy łączą kradzieże tablic z incydentami na stacjach benzynowych.
Policja w toku sprawy nie wyklucza kolejnych zatrzymań. Jak widać kradzież "na Polaka" nie popłaca.
Chcesz podzielić się z nami newsem z Holandii? Pisz na GP24!