Koszmar holenderskiego kierowcy – rondo Keizer Karelplein

Koszmar holenderskiego kierowcy rondo Keizer Karelplein

Są czasem takie miejsca, gdzie lepiej nie zapuszczać się samochodem. Nie, nie chodzi nam o dzielnice, w których można stracić auto. Dziś chcielibyśmy zwrócić uwagę na pewien koszmar kursanta zdającego "prawko" w Holandii. Zresztą nawet nie tylko kursanta, a każdego kierowcy, który ma pecha znaleźć się na tym wyjątkowo specyficznym rondzie — Keizer Karelplein w Nijmegen.

Rondo

Rondo ze swojej definicji ma upłynniać ruch i zmniejszać ryzyko wypadku. Takie skrzyżowania o ruchu okrężnym tworzone są w wielu miastach i miasteczkach, i zwykle nie ma w nic szczególnego. Zwykle, czasem bowiem niektórzy postanawiają wyłamać się ze schematów lub wcielić się w geniusza zła i stworzyć coś takiego jak twór Keizer Karelplein w Nijmegen.

 

Rondo w Nijmegen cieszy się wyjątkowo złą sławą. Miejsce to jest koszmarem egzaminowanego kursanta na prawo jazdy, a także kierowcy nawet z 20-letnim doświadczeniem, który ma pecha wjechać na nie po raz pierwszy, nie wiedząc wcześniej, na co się pakuje. Czy w tym miejscu przejaskrawiamy i straszymy? Niestety nie. Ostatnio o rondzie wypowiadał się w ironizujący sposób holenderski komik z Amsterdamu, który jest dosłownie zafascynowany tym koszmarem komunikacyjnym.
„Prawie widzisz wypadek co pięć minut. Świetnie się bawię!” – pisze komik Peter Pannekoek na Twitterze, dodając kilka postów niżej, iż chyba nakręci film dokumentalny o tym „ewenemencie” drogowym.

Zasłużony tytuł

Keizer Karelplein wyjątkowo często gości w wiadomościach z racji kolizji do jakich na nim dochodzi. Rondo to w 2018 roku zdobyło nawet tytuł najbardziej niebezpiecznego rodna w Niderlandach. Doszło na nim aż do 83 poważnych wypadków w ciągu trzech lat, czyli 28 rocznie. O ilości drobnych kolizji nie ma nawet co wspominać.

Czemu tak się dzieje

Czemu tak się dzieje? Między innymi dlatego, iż to "rondo nie jest klasycznym rondem". Mówi dziennikarzom AD ekspert od ruchu drogowego i mieszkaniec Nijmegen- Harry Dillerop. Dzieje się tak dlatego, iż pojazdy wjeżdżające na plac mają pierwszeństwo przed tymi, które już tam są. „W rezultacie coś może pójść nie tak z ludźmi, którzy nie są do tego przyzwyczajeni. Wiele osób nie wie, że można wyprzedzać w lewo i w prawo. To czasami prowadzi do zamieszania.'' – dodaje ekspert. Wskazując również, iż układ placu jest „nieholenderski”, jest wiele wjazdów i wyjazdów, które nie są jasno od siebie oddzielone (nie ma oznaczonych pasów ruchu).

Czemu więc nie namalować po prostu linii, wysepek, tak by wszystko stało się jasne? Dillerop uważa, że byłby to zły pomysł. Wtedy mogłoby być jeszcze więcej stłuczek. Ludzie, wiedząc teraz, iż bez pasów muszą mieć oczu z tyłu głowy, zachowując wzmożoną uwagę. Pasy zaś tylko by ją stępiły i byłoby jeszcze gorzej. Część osób jeździłaby bowiem wzdłuż linii, część zaś po staremu, na pamięć.

A czy Wam zdarzyło się jechać tym rondem? Czy Keizer Karelplein Waszym zdaniem faktycznie jest tak koszmarne, jak malują je Holendrzy? Czy jest to po prostu zwykłe duże rondo, gdzie wjeżdżający nie mają postawionych znaków ustąp pierwszeństwa?

 

Źródło:  AD.nl