Koniec „polskiego biznesu” w Holandii

Holenderski sąd zdecyduje o przyszłości polskiego dziecka

Koniec bardzo dobrze prosperującego "polskiego biznesu" w Holandii. Jego pomysłodawcy i główni kierownicy trafią na wiele miesięcy do więzienia. Tak to jednak jest, jeśli z kradzieży rowerów elektrycznych robi się biznes przypominający normalną firmę.

Trzech naszych rodaków zostało skazanych w środę przez sąd w Hadze. Odpowiadali oni za proceder polegający na kradzieży w Holandii rowerów na dużą skalę, a następnie wysyłania ich do Polski. Oprócz tego prokuratura oskarżyła ich również o pranie brudnych pieniędzy i stworzenie organizacji przestępczej – prawdziwej złodziejskiej firmy zajmującej się jednośladami, która wywindowała handel skradzionymi rowerami na międzynarodowy poziom.
Ludzie, którzy działali m.in. w Alphen, zostali skazani na 22, 20 i 10 miesięcy więzienia.

 

Działalność grupy

O sprawie pisaliśmy już jakiś czas temu przy okazji mów końcowych stron postępowania. Dlatego też tu przypomnimy to tylko w telegraficznym skrócie. Policja rozpoczęła dochodzenie w sprawie kradzieży rowerów latem 2017 roku. Wtedy to na celowniku śledczych znalazła się duża grupa Polaków. Z czasem jednak okazało się, iż głównymi pomysłodawcami i organizatorami procederu było trzech przybyszów znad Wisły. Pierwszy miał zajmować się skupowaniem rowerów od polskich złodziei w Holandii, drugi miał przebijać ich numery, trzeci wywozić je do ojczyzny gdzie, były sprzedawane.

Aplikacja do rozliczenia podatku z Holandii

Kary

Prokuratura, oskarżając naszych rodaków, mówiła przed sądem a o „dobrze naoliwionej maszynie” i domagała się dla mężczyzn kar w wysokości 5 lat i 2,5 pozbawienia wolności. Sąd jednak okazał się dużo łagodniejszy niż prokuratura. Trójka usłyszała bowiem wyroki 22, 20 i 10 miesięcy pozbawienia wolności, czyli praktycznie połowę kary, jakiej domagał się oskarżyciel.

 

Nie tylko odsiadka

Odsiadka to jednak niejedyny proces w sprawie mężczyzn. W przypadku dwóch oskarżonych z najwyższymi karami więzienia prokuratura domaga się jeszcze zwrotu 323 000 i 70 000 euro z racji nielegalnie uzyskanych zysków. Kwota ta zaś dobitnie pokazuje, na jaką skalę musiał być to "biznes" i ilu właścicieli jednośladów musiałoby szukać swoich rowerów w Polsce.

 

 

Źródło:  AD.nl