Kolejne dziecko odnalezione same na stacji

Pociągi w Holandii staną w proteście po pobiciu konduktora

Nie minęło kilka dni od momentu, w którym informowaliśmy Państwa o sytuacji, w której 11-latek błagał o azyl na posterunku policji, a służby musiały zaopiekować się kolejnym nastolatkiem z Syrii. Tym razem jest to 13-latek znaleziony na dworcu w Tilburgu.

rozliczenie podatku z Holandii

Przyszedł, wtulił się i zapłakał

Jak wskazują pracownicy ochrony kolei, podczas swojej zmiany patrolowali teren dworca w Tilburgu. Gdy stali nieopodal sklepu Albert Heijn To Go podszedł do nich mały chłopiec 10 może 12-letni. Dziecko stojąc przed oficerami odpowiadającymi za bezpieczeństwo obiektu, zaczęło płakać. Funkcjonariusze chcieli nawiązać z nim kontakt, sądząc początkowo, iż być może malec po prostu zgubił rodziców na peronach. Szybko jednak stało się jasne, iż takie porozumienie się będzie niemożliwe z racji na barierę językową. Chłopczyk nie znał ani niderlandzkiego, ani angielskiego.
W sukurs oficerom przyszła kobieta znająca arabski. Po krótkiej rozmowie z dzieckiem przekazała funkcjonariuszom, iż mają przed sobą 13-latka, który uciekł z Syrii do Holandii i jest w kraju całkiem sam.

 

Przez żołądek do serca

By go nieco uspokoić, pracownicy ochrony zabrali go do AH i kupili mu coś do jedzenia i picia. To chyba zadziałało. Po posiłku dziecko miało wyciągnąć telefon i poklepać w ramię jednego z mundurowych pokazując na odpalony tryb selfie. Chciało zrobić sobie zdjęcie z funkcjonariuszami. Patrol oczywiście się zgodził. Po co malcowi było to zdjęcie? Na pamiątkę? A może chciał wysłać je rodzinie, wskazując, że jest już bezpieczny, nie wiadomo.

 

Po sesji zdjęciowej i nawiązaniu lepszego kontaktu z chłopcem okazało się, iż 13-latek ma przy sobie dokumenty pozwalające na identyfikację. Zostały one przekazane razem z małym podopiecznym policjantom z Tilburga, którzy zajęli się sprawą.

Zalew dzieci

Jak pisaliśmy wyżej, nie jest to pierwszy taki przypadek w Holandii. Tydzień temu, w poniedziałek, na Komedę policji zgłosił się 11-letni Syryjczyk błagający o azyl. On też podróżował sam, z Syrii do krainy tulipanów.  W ubiegłym miesiącu ktoś zaś podrzucił na komisariat 8-letnią Syryjkę. Pod koniec lipca praktycznie identyczna sytuacja co z dworca w Tilburgu miała miejsce w Utrechcie, gdzie to ochrona stacji spotkała błąkające się po peronach 11-letnie dziecko, z którym nie mogli się porozumieć. Wtedy również przechodzień znający arabski uratował całą sytuację, tłumacząc przestraszonej małej Syryjce, iż ci panowie w mundurach jej pomogą.

 

Dziwna sytuacja

Wszystko to każe zastanowić się, czy Holendrzy nie mają do czynienia z gangiem przerzucającym dzieci. Wątpliwe bowiem, by malcy w wieku 8, 11 czy 13 lat byliby w stanie przebyć całą drogę same. Nie chodzi tu nawet o to, iż nie znając kompletnie języka, sprawnie korzystały z komunikacji publicznej w wielu krajach, odpowiednio się przesiadały, czy reagowały na opóźnienia pociągów, autobusów. Sęk w tym, iż dziecko bez opieki zawsze zwraca uwagę. Jakim więc cudem dopiero Holendrzy zauważyli malców, a służby, np. w Niemczech, Włoszech, Albanii, Polsce czy jakimkolwiek innym państwie, przez które się udawały, nie?