Kolejne bombowe przesyłki w Holandii

Najnowsze wiadomości z Holandii mówią o kolejnych listach z materiałami wybuchowymi. Tym razem jednak przesyłki eksplodowały. Na szczęście nikt nie został ranny. Nadawca domaga się okupu w bitcoinach.

Eksplozja w Bolstoen

Do pierwszej eksplozji doszło w kilka minut przed 8 rano, w środę 12 lutego, w biurze pocztowym banku ADN Amro, w parku biznesowym Bolstoen w Amsterdamie. Jeden z pracowników oddziału banku jak co rano sprawdzał otrzymana pocztę. W pewnym momencie, jak podają najnowsze wiadomości z Holandii, po otwarciu jednej z kopert usłyszał dziwny syczący dźwięk. Pracownik mocno się przestraszył i odrzucił list. To być może uratowało mu dłonie przed poparzeniem, a nawet rozerwaniem. Koperta bowiem kilka sekund później wybuchła z wiekiem hukiem. O sprawie natychmiast powiadomiona została policja, która rozpoczęła śledztwo. Z bankowcem otwierającym feralny list skontaktował się Kees van Dijkhuizen, dyrektor generalny ABN Amro. Treść rozmowy nie jest dokładnie znana, ale pechowy pracownik otrzymał dzień wolnego.

Kolejna eksplozja

Gdy śledczy badali szczątki ładunku w dziale pocztowym banku ABN Amro, doszło do kolejnej eksplozji. Ta miała jednak miejsce w sortowni pocztowej firmy Ricoh na Wiebachstraat w Kerkrade. Tam również na szczęście nic nikomu się nie stało. Pracownicy podobnie jak w oddziale ADN mówili o tym, że wybuch poprzedził dziwny dźwięk dobiegający z pogrubionej, bąbelkowej koperty. Na miejsce została wezwana policja, a dziewięciu pracowników zostało ewakuowanych ze względów bezpieczeństwa.

Podejrzana przesyłka w Maastricht

Wczoraj również namierzono podejrzaną przesyłkę w placówce ABN Maastricht. Do tamtejszej fili również dotarła pogrubiona, bąbelkowa koperta. List ten, zaadresowany na ABN Amro przy Avenue Ceramique wywołał duże poruszenie z racji, iż już miesiąc temu ta sama placówka otrzymała list ostrzegawczy. Na miejsce ściągnięto więc służby. Te po bliższym przyjrzeniu się kopercie stwierdzili, że jest to fałszywy alarm. W przesyłce znajdowała się bowiem mysz komputerowa.

Nie CIB

Podczas wcześniejszej fali przesyłek, które na szczęście okazały się niewybuchami, "nadawcą" było Centraal Invorderings Bureau (CIB). Tak przynajmniej chciał twórca ładunków, naklejając na kopertach adresy zwrotne placówki. Policja radziła wtedy wszystkim, by przyglądali się dokładnie korespondencji i zwracali uwagę na to, że CIB nie stosuje naklejek, ale specjalne spersonalizowane koperty.

Najnowsze wiadomości z Holandii przekazane wczoraj przez śledczych wzbudzają jednak pewien niepokój. Okazuje się bowiem, iż wybuchowe listy nie przyszły od CID, a miały najprawdopodobniej losowe adresy zwrotne.

Okup

Funkcjonariusze policji przekazali również wczoraj informacje, że nadawca tych niebezpiecznych przesyłek domaga się okupu w bitcoinach. Bomber grozi, iż jeśli nie dostanie żądanej kwoty, będzie wysyłał nowe listy z materiałami wybuchowymi. Śledczy nie zdradzają jednak o jaką kwotę chodzi ani jak ta informacja o haraczu została przekazana służbom. Upublicznienie tych informacji, zdaniem funkcjonariuszy, mogłoby mieć bowiem negatywne skutki w prowadzonym dochodzeniu.