Kameleon podawał leki w szpitalu w Jeroen Bosch

Dochodzenie ujawnia nowe informacje na temat „kameleona” w szpitalu Jeroen Bosch. Okazuje się, iż mężczyzna nie tylko opiekował się pacjentami i rozwoził ich między salami. Śledczy potwierdzili, iż podawał też leki chorym. To zaś znacząco zmienia sytuację aresztowanego, oczywiście na jego niekorzyść.

Areszt przedłużony

Śledczy wystąpili o przedłużenie aresztu dla mężczyzny, który przez pewien czas pracował jako wolontariusz w szpitalu JHA. Sąd widząc, iż postępowanie nadal się toczy, a prokuratura dysponuje coraz silniejszymi dowodami przeciwko zatrzymanemu, zgodził się na przedłużenie tego środka zapobiegawczego. Holender przesiedzi więc za kratami kolejne sześćdziesiąt dni. Wszystko wskazuje bowiem na to, iż 24-letni mężczyzna nie odpowie tylko i wyłącznie za fałszerstwo i oszustwo. Prokuratura coraz śmielej mówi o próbie wyrządzenia poważnej szkody cielesnej względem znajdujących się w placówce pacjentów.

 

Kameleon w szpitalu

Jak pisaliśmy o sprawie w specjalnym materiale z 7 czerwca, 24-latek przybył do szpitala jako wolontariusz. Człowiek zgłosił się jako ochotnik, w czasie największego zapotrzebowania na personel podczas epidemii COVID-19. Holender powiedział, iż posiada odpowiednie wykształcenie, nie może jednak tego potwierdzić, ponieważ dokumenty są w budynku, który objęty jest kwarantanną. Doniesie je więc w momencie, gdy ta minie. Szpital borykający się z ogromnymi brakami kadrowymi, będąc niejako przyciśnięty do muru, zgodził się skorzystać z usług pielęgniarza. Podczas rozmów wydawało się bowiem, iż dysponuje fachową wiedzą.

 

13 dni

24-latek pracował w szpitalu 13 dni. Jak pokazują najnowsze ustalenia śledczych, zajmował się nie tylko, tak jak wskazywał początkowo szpital, transportem chorych i pomocą przy myciu czy ubieraniu. Mężczyzna miał podawać im również leki, w tym te, od których mogło zależeć zdrowie i życie pacjentów. Przeprowadzał też również proste badania kontrolne. W końcu jednak stara kadra zauważyła, iż mężczyzna ten pracuje dość „specyficznie”. To wraz z ciągłym brakiem dyplomów doprowadziło do zwolnienia wolontariusza. Gdy zaś później sprawą zajęła się policja, odnaleźli oni w domu zatrzymanego leki, sprzęt medyczny, a także mundury.

Śledczy do tej pory nie ujawniają motywacji mężczyzny. Nie chcą zdradzić, co nim kierowało gdy zgłosił się do szpitala.