Inspekcja pracy kontra przedsiębiorstwo w sprawie o palec

Inspekcja pracy kontra przedsiębiorstwo w sprawie o palec

Pracownicy migrującej urwało palec. Stało się to podczas wykonywania przez nią obowiązków, których nie miała zawartych w umowie. W efekcie firmę ukarano grzywną. Jej szefostwo jednak nie zgodziło się z takim obrotem sprawy, co sprawiło, iż to smutne wydarzenie trafiło na wokandę sądu administracyjnego.

Bez winy

Firma z Helmond nie czuje się winna tego, iż palec jednej z jej pracownic uwiązł w taśmie transportowej i został częściowo urwany. Dlatego też przedsiębiorstwo nie zamierza płacić kary nałożonej przez inspekcję pracy w wysokości 17 tysięcy euro. „Wykonywała pracę, do której nie była zobowiązana” – argumentuje prawnik reprezentujący zakład, wskazując, iż inspektorzy nie mają w tym przypadku racji.

 

Kontrola przed kontrolą

Jak doszło do wypadku? Zakład zajmuje się pakowaniem mięsa dla sklepów. W lipcu 2020 roku (tak trzeba było czekać 4,5 roku na proces) w firmie miało dojść do kontroli. Dlatego też w zakładzie rozpoczęto działania przygotowawcze do niej. Sprzątano. Poszkodowana kobieta, pracownica migrująca z Rumunii, miała usunąć naklejki z obudowy komputera. Jak się okazało, zadanie to powierzył jej polski pracownik. Ten wytłumaczył jej, co ma robić, na migi. Była bowiem między nimi bariera językowa.

 

Taśma

W tym samym zakładzie podobne zadanie miał jej mąż. On usuwał naklejki z taśmy transportowej. Do przykrego wypadku doszło zaś, kiedy kobieta znalazła się na końcu tej taśmy - linii sortującej. Gdy ręka Rumunki znalazła się pod metalową prowadnicą taśmy, urządzenie nagle zaczęło się poruszać. W ten sposób kobieta straciła część palca. Dla inspekcji pracy powód wypadku był oczywisty. Podczas czyszczenia maszyna powinna być wyłączona, a w tym wypadku tak nie było.

Proces

Przed sądem reprezentant firmy wskazał, iż do wypadku doszło z winy kobiety, a działanie urządzenia było drugorzędne. Rumunka miała bowiem usuwać naklejki z komputera. Ten nie miał  żadnych ruchomych części. Kobieta zaś samowolnie oddaliła się ze stanowiska i zaczęła robić coś, do czego nie była przeszkolona.

Inspekcja pracy wskazuje jednak, że to nie ma znaczenia. Miejsce pracy powinno być bezpieczne, urządzenie wyłączone, a instrukcje dla pracowników jasne i zrozumiałe. O jasności zaś trudno mówić przy improwizowanym języku migowym.

 

Wyrok

Sąd musi więc rozważyć czy kobieta, pomagając mężowi, po wykonaniu swojego zadania, faktycznie złamała zasady, wiedząc, że taśma transportowa to nie miejsce dla niej i przez to ona jest wszystkiemu winna, czy też zawiniły procedury bezpieczeństwa i niedokładne instrukcje.
Do werdyktu sądu zostało jeszcze trochę czasu. Wiadomo jednak, iż nawet jeśli sąd utrzyma karę grzywny, ta będzie o 5% niższa. Wszystko z racji przepisów, wedle których opóźnienia w procedurze, dłuższe niż trzy miesiące, skutkują obniżeniem kary.

Źródło:  AD.nl