Holenderskie władze – spóźnienie za cenę życia?

Spóźnione decyzje holenderskich władz mogą kosztować ludzkie zdrowie i życie. W dobie epidemii koronawirusa w Holandii władze krainy tulipanów dopiero dwa tygodnie temu poprosiły o dodatkowe respiratory. To zaś oznacza, iż holenderska służba zdrowia w tym newralgicznym momencie szczytu zakażeń w Niderlandach może pozostać bez dostatecznej ilości sprzętu.

Wywiad

W niedzielny wieczór, podczas talk show Op1, prezes Philips Frans van Houten przekazał, iż władze Królestwa Niderlandów poprosiły o partie respiratorów dopiero dwa tygodnie temu. Jego zdaniem Holandia, jak i wiele innych krajów Europy i świata, nie wyciągnęła odpowiednich wniosków z sytuacji, jaka miała miejsce w Chinach. Wielu myślało zapewne, iż wirus nie będzie kładł pokotem tysięcy ludzi w "cywilizowanej", zachodniej Europie. Nikt nie pomyślał więc o zakupie dodatkowego sprzętu, zanim wirus poważnie rozprzestrzenił się na inne kraje.

 

Przedstawiciel Philips wskazywał podczas rozmowy, iż na początku roku w styczniu i lutym do „kraju środka” dostarczono wiele respiratorów i innych urządzeń poprawiających oddychanie lub natleniających krew. Również Włochy, gdy wirus zawitał na Półwysep Apeniński w lutym, zamówiły partię tego typu sprzętu. To było wszystko, ucichło. Popyt się skończył.

 

10% zamówienia

W sobotę producent dostarczył w trybie pilnym do holenderskich szpitali 100 respiratorów. Jest to zaledwie 10% zamówienia, jakie władze złożyły dwa tygodnie temu. Gdy sytuacja w kraju zaczęła się pogarszać, a ilość chorych zaczęła rosnąć w trybie wykładniczym, holenderskie władze złożyły zamówienie na 1000 sztuk. Wszystko z racji tego, iż w kraju początkowo było zaledwie nieco ponad 1000 łóżek do intensywnej terapii. Szpitale i lekarze mówią, iż do maja liczbę tę uda się podwoić. Niemniej jednak do tego potrzebny jest sprzęt. Części niedoborów starała się przeciwstawić armia. Wojsko przekazało cywilnym placówkom swoje urządzenia. Nadal jednak jest to tylko kropla w morzu potrzeb.

 

Nieprzespane noce

Holenderskie władze nie są jednak odosobnione. Podobne opóźnienia dotyczą wielu innych krajów Europy, których stolice dopiero teraz zrozumiały powagę sytuacji. Wszystko to doprowadziło do tego, iż Philips został zasypany zamówieniami. Firma zwiększyła produkcję na niewyobrażalną skalę. Van Houten, w wywiadzie dla niderlandzkich dziennikarzy, powiedział: „Zwykle zajęłoby nam to rok. Teraz staramy się to zrobić za kilka tygodni”.  Zarząd, jak i szeregowi pracownicy wiedzą bowiem doskonale, iż od ich sprawnej pracy zależy ludzkie życie. „To są nieprzespane noce”, odniósł się w kwestii odpowiedzialności pracy dyrektor generalny koncernu.

 

Wypada wiec mieć nadzieję, iż firma zdąży na czas i nikt ze względu na spóźnione decyzje Holenderskich władz, jak i innych europejskich rządów, nie przypłaci epidemii życiem z powodu niedoborów sprzętu.