Holenderski protest nauczycieli

Środa dla wielu uczniów była dniem wolnym od zajęć dydaktycznych. Wszystko dlatego, iż 6 października około 4400 szkół podstawowych i średnich zostało zamkniętych z powodu strajku oświatowego.

W środę przez Niderlandy przelała się fala protestów kadry pedagogicznej. Na terenie wielu gmin demonstrowali nie tylko nauczyciele, ale i dyrektorzy szkół, inny pracownicy oświaty, a nawet rodzice uczących się dzieci. W demonstracjach tych nie zabrakło również samych uczniów, którzy zamiast siedzieć w domu i cieszyć się z dnia wolnego, przyszli wesprzeć swoją obecnością pracowników oświaty.

Środowe protesty i demonstracje nie były jednak bezpośrednio związane z wynagrodzeniem czy godnością nauczyciela. Holenderscy belfrowie protestowali, by zwrócić uwagę na ogromny problem, jaki trapi tamtejszą edukację. Są nim nie niskie zarobki, a ogromne niedobory nauczycieli.

 

Akcje protesty i pikiety

Największe demonstracje miały miejsce wczoraj w Amsterdamie, Rotterdamie, Leeuwarden i Utrechcie. Władze fryzyjskiego miasta mówią, iż na ich terenie protestowało ponad 5000 osób. Trudno jednak podać jednoznaczną, całkowitą liczbę protestujących pedagogów. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że protesty odbywały się w wielu różnych miasta, ale z racji tego, iż w licznych szkołach miały miejsce oddolne, nieuzgadniane ze związkowcami akcje i pikiety. Mimo tego General Education Union (AOb), czyli największe stowarzyszenie zrzeszające nauczycieli i zajmujące się problematyką edukacyjną w Holandii, mówi o sukcesie i ogromnej frekwencji.

 

Uczeń, rodzic i nauczyciel w jednym rzędzie

Jak już wspomnieliśmy, w protestach biorą udział nie tylko pedagodzy, ale i uczniowie i rodzice. W Holandii istnieje bowiem bardzo duże społeczne poparcie dla tego co robią nauczyciele. Nie ma tu bowiem subiektywnej zazdrości i znanego z Polski: „pracuje 20 godzin, a zarabia 2500zł”. W Niderlandach kwestie budżetowe schodzą na drugi plan. Podstawą jest brak nauczycieli. Nie ma kadr mogących uczyć młode pokolenia mieszkańców Niderlandów. To zaś doskonale widzi każdy rodzic mający dziecko w Holenderskiej szkole.

Co więcej, braki kadrowe w dużej mierze widać zwłaszcza na prowincji i w małych miastach. To zaś powoduje, że strajk popierają nawet mieszkańcy wsi, rejonu, który często traktuje problemy pozarolnicze jako sztucznie rozdmuchane i kierowane przez roszczeniowe grupy społeczne, które mają wystarczająco dużo, ale chcą jeszcze więcej.

 

Jest czemu strajkować

Działania nauczycieli, mają pokazać wszystkim, iż sytuacja w oświacie jest bardzo trudna. Wedle badań AOb 80% szkół boryka się ze strukturalnym brakiem nauczycieli. Niektóre placówki mają tak duże problemy kadrowe, że zostały zmuszone odwoływać niektóre lekcje lub zapewniać dzieciom edukację prowadzoną przez osoby nieupoważnione do prowadzenia zajęć (bez wykształcenia pedagogicznego). Coraz częściej pojawiają się również placówki, w których dyrekcje z powodu rosnącej ilości wakatów, zdecydowały się wprowadzić 4-dniowy tydzień szkolny.

Taki stan rzeczy sprawia, że sytuacji nie poprawi proponowana przez ministerstwo edukacji jednorazowa kwota. Zmienić należy cały system oraz zapewnić takie działania, by nauczyciele faktycznie chcieli pracować w zawodzie. Młodzież zaś nie może rezygnować ze studiów pedagogicznych, uważając je za nieopłacalne.