Holender zabija Polakowi psa

Czasem zwykła ludzka zawiść i złość mogą doprowadzić do tego, że cierpią niewinni. Kolejny z naszych rodaków staje przed sądem, ale tym razem w roli oskarżyciela posiłkowego.

Na początku tego tygodnia, w swojej mowie końcowej, prokurator zażądał 3,5 roku więzienia dla 59-letniego Hagenaar Gerrel van L. z Hagi. Mężczyzna został oskarżony o znęcanie się nad zwierzęciem i zabicie psa. Oprócz tego Holender ma odpowiedzieć za zaatakowanie naszego rodaka.

 

Sprawa miała swój początek 27 listopada ubiegłego roku. Ofiara i napastnik to sąsiedzi mieszkający na Erasmusweg. Od kilku dni jednak stosunki między obydwoma mężczyznami były bardzo napięte. Wszystko z powodu tego, iż nasz rodak po pracy remontował w swoim domu łazienkę. Pomimo, iż nie zakłócał ciszy nocnej, to kucie i wiercenie irytowało starszego sąsiada za ściany. W pewny momencie mężczyzna nie wytrzymał, miał już dość. Postanowił więc rozmówić się z sąsiadem, z Polski.

Do tego momentu relacje obu stron są zbierze. Jednak wraz z wyjściem z domu strony, zaczynają gwałtownie się rozmijać.

 

Zeznania napastnika

59-latek wyszedł na dwór, ponieważ widział, że na podwórku jest również nasz rodak. W tym momencie Polak miał kopać skuter napastnika i przewrócić go. Gdy Holender zaczął go podnosić, doszło do przepychanki między mężczyznami. W sprawę włączył się również pies obywatela znad Wisły, czteroletni amerykański staffordshire terier. Zwierzę widząc, że jego pan jest atakowany, stanęło w obronie właściciela. Napastnik został ugryziony w ramię, a gdy leżał na ziemi, otrzymał jeszcze kilka ciosów smyczą. Bojąc się więc o swoje życie, zaczął wymachiwać śrubokrętem i ugodził nim psa.

 

Polak prezentuje zupełnie inną wersję wydarzeń

Według naszego rodaka Holender wściekły na uciążliwy i przedłużający się remont zaatakował Polaka, gdy ten wracał ze spaceru z psem. Wszystko działo się szybko i niespodziewanie. W takiej sytuacji zwierzę postąpiło instynktownie i stanęło w obronie swojego pana. W tym momencie 59-latek wyciągnął jednak śrubokręt i wbił go w lewy bok psa. Zwierzę zaskomlało. Polak, widząc to, nie zwracając uwagi na agresywnego Holendra, zabrał psa do domu i zadzwonił na pogotowie weterynaryjne. Gdy jednak lekarz przybył na miejsce, zwierzę zdążyło już skonać w męczarniach na rękach właściciela. Wtedy to niesiony złością i bólem Polak wyszedł na dwór i skopał skuter swojego sąsiada.

 

Zwierze po otrzymaniu ciosu w serce nie miało najmniejszych szans. 

 

Zwierzę nie miało szans

Według weterynarza, nawet natychmiastowa interwencja i operacja nie uratowałyby czworonoga. Lekarz nie chce dywagować czy to był przypadek, czy cios był mierzony, ale długi szpikulec śrubokrętu trafił bezpośrednio w psie serce. Mężczyzna miał więc tylko chwilę, by pożegnać się ze swoim najwierniejszym przyjacielem, który obronę swojego pana przypłacił życiem.

 

Proces

Adwokat Holendra opisując przed sądem wersję oskarżonego prosił, o uniewinnienie wskazując, że jego klient  tylko się bronił i nie zabił psa. Według niego, gdyby pies miał przebite serce, nie mógłby chodzić, a także wykrwawiłby się momentalnie.

Prokuratura, jednak ma również bardzo silne dowody. Jednym z koronnych jest to, że na ciele oskarżonego nie ma śladu pogryzienia, co obala tezę, iż atak na zwierzę był obroną podyktowaną strachem o własne życie.

Ponadto, jak zauważa część obserwatorów tego procesu, serce to nie ośrodkowy układ nerwowy. Gdy przestanie bić, do narządów przestaje docierać krew, czyli tlen wraz z substancjami odżywczymi. Niemniej jednak w przypadku silnego stresu, wyrzutu adrenaliny oraz aktywności fizycznej, same kurczące się mięśnie potrafią przez kilka chwil pompować krew. To zaś sprawia, że przez kilka do kilkunastu sekund ciało nadal jest sprawne. To pozwala więc wyjaśnić tezę, iż czwórnóg zrobił dwa trzy kroki do domu.

(Właśnie z tego względu wielu muzułmanów spotykających się z jazdą husarską uważało, że polskie konie są nieśmiertelne. Pomimo trafień w serce, czy płuca zwierzęta te nadal galopowały na wroga. To, że zaś umierały kilka sekund później, Osman rzadko kiedy mógł zobaczyć, bo albo już wtedy nie żył, albo ratował się ucieczką).

Ponadto serce, które przestaje bić, nie toczy krwi, nie ma więc co jej „wypompować” z organizmu. Oprócz tego poszkodowany zapewne próbował zatamować ranę.

Jeśli holenderski sad poprzez wniosek prokuratury 59-latek trafi na 3,5 miesiąca za kraty. Ponadto będzie on musiał zapłacić Polakowi za koszty kremacji jego czworonożnego przyjaciela. Nie jest również jasne, czy nasz rodak będzie żądał jeszcze kilku lub nawet kilkunastu tysięcy euro odszkodowania za straty moralne spowodowane śmiercią swojego najwierniejszego druha.