Ekstremalny początek tygodnia w Holandii

Wtorek okazał się bardzo trudnym dniem dla wielu podróżujących po kraju, jak i mieszkańców niektórych regionów. Wszystko z powodu ekstremalnych zdarzeń pogodowych, jakie na początku tygodnia przeszły nad Holandią.

Grom z jasnego nieba

Letnia, gorąca pogoda spowodowała, iż w wielu miejscach Niderlandów pojawiły się gromy z jasnego nieba i to wręcz dosłownie. Meteorolodzy, jak i zwykli mieszkańcy Holandii informują, że w wielu miejscach kraju miały miejsce silne burze z ulewnym deszczem i wiatrem. W Leerdam wichury były tak silne, że łamały drzewa i niszczyły lekkie budowle.

Kierowcy na autostradzie A12 mogli jedynie zjechać i zatrzymać się na pasie awaryjnym, patrząc jak duże lodowe kule niszczą lakier na ich samochodach i wgniatają karoserię w delikatniejszych miejscach.

 

Szkody

Od środowego poranka kierowcy, właściciele nieruchomości, jak i służby miejskie starają się szacować szkody powstałe w wyniku tych letnich burz. Na szczęście jak informuje Region Bezpieczeństwa Utrechtu, nikt nie ucierpiał. Pomimo tego, że miejscami gałęzie, jak i całe drzewa spadały na jadące pojazdy, to żadnemu z kierujących i pasażerów nic się nie stało. O ogromnym szczęściu mogą mówić również obozowicze będący na campingu w okolicach Oudewater. Tam silny wiatr dosłownie podniósł i porwał kilka namiotów. Na szczęście skończyło się tylko na strachu i zbieraniu porozrzucanych po okolicy rzeczy.

 

Policja ostrzega

Na temat minionych wydarzeń sporo do powiedzenia ma też holenderska policja. Wszystko z racji tego, co stało się na autostradzie A12. Funkcjonariusze rozumieją, iż wielu kierowców bało się spadających dużych kul gradowych, ale zgodnie z prawem, jeśli nie doszło do awarii, nie powinni się oni zatrzymywać na pasie awaryjnym lub pod wiaduktami. W przypadku ciężkich warunków na drodze należy zwolnić i dostosować prędkość do sytuacji, a nie zatrzymywać się na pasie awaryjnym lub co gorsza, na prawym pasie autostrady. Takie działania są zdaniem mundurowych o wiele bardziej niebezpieczne niż spadający z góry lód. Inni kierowcy jadący autostradą nie są raczej nastawieni na to, iż auto będące kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt metrów przed nimi nagle się zatrzyma.

W takiej sytuacji, nawet jeśli kierowcy uda się wyhamować nie oznacza to, że nie dojdzie do kolizji. Bardzo często się zdarza, że wypadek powoduje nie pierwszy a drugi lub trzeci hamujący. Wystarczy, że straci przyczepność, zareaguje ułamek sekundy za późno lub ma ciut gorsze hamulce. To zaś w bardzo trudnych warunkach pogodowych jest prostym przepisem na karambol, w którym mogą pojawić się ofiary śmiertelne. Co gorsza, zatrzymywanie się w takiej sytuacji na pasie awaryjnym może spowodować, że do poszkodowanych nie dotrze pomoc na czas, ponieważ służby ratunkowe nie będą dysponować przejezdną drogą (gdy niemożliwe jest stworzenie korytarza bezpieczeństwa).