Duża rodzina ginekologa

Nowe doniesienia z Holandii znów szokują. Niektórzy nawet zaczynają ironicznie żartować, iż tamtejsi ginekolodzy zorganizowali sobie jakiś chory konkurs, na to kto spłodzi więcej dzieci. Wyszło bowiem na jaw, iż lekarz z Leiderdorp, walcząc z niepłodnością, wykorzystywał do owej walki swoje nasienie i stał się biologicznym ojcem 41 dzieci. Wszystko oczywiście bez zgody matek. Oprócz tego śledztwo wykazało, iż medyk miał rzadką chorobę genetyczną, która mogła doprowadzić do śmierci dwójki z jego potomstwa.

Ginekolog

Holenderski lekarz zapewne stanąłby za to przed sądem. Jedyny sąd jednak jaki się w tej kwestii odbył to ten w niebie. Mężczyzna zmarł bowiem w 2019 roku przed tym jak cała ta sprawa wyszła na jaw. Ginekolog pracował w szpitalu świętej Elżbiety w Leiderdorp. Tam leczył niepłodność do połowy lat 70. Kobiety, które przez lata korzystały z jego usług, były pewne, iż nasienie, którym były zapładniane, pochodziło od anonimowych dawców. Lekarz jednak, zamiast brać spermę od N.N., używał do tego celu własnej.

 

Badania DNA

O całej sprawie zrobiło się głośno w ubiegłym roku. Wtedy do szpitala ("spadkobiercy" nieistniejącej już placówki w Leiderdorp), zgłosiło się 21 osób.  Ludzie ci podejrzewali bowiem, że są rodzeństwem i sperma pochodziła od jednego, tego samego dawcy. Przeprowadzono więc badanie i to wykazało, iż sperma owszem pochodzi od jednego dawcy. Nie był on jednak anonimowy. Testy DNA wykazały niezbicie, iż ludzie ci są synami i córkami ginekologa.

 

Śledztwo

Doprowadziło to do skandalu. Szpital powołał niezależną komisję, której zadaniem było zbadanie sprawy. Nagłośnienie działań lekarza sprawiło, iż do medyków zaczęły zgłaszać się kolejne osoby poczęte sztucznie po leczeniu przez ginekologa. Przeprowadzano więc kolejne testy. Te wykazały, iż zmarły lekarz miał w sumie 41 dzieci. To jednak nie wszystko. Testy wykazały, że lekarz miał chorobę genetyczną, którą przekazał w „spadku” swojemu potomstwu. Dwójka z nich miała umrzeć na chorobę, której nie zdiagnozowano u matki. Musiała więc pochodzić od ojca. Sprawa ta przez długi czas pozostawała zagadką, aż do poznania tożsamości dawcy nasienia.

 

Rodzina może się powiększyć

Komisja nie zakończyła jednak jeszcze swoich badań. Jej członkowie proszą wszystkie kobiety, które korzystały z usług ginekologa Jos’a Beek o nakłonienie swoich dzieci do badań DNA. Może się więc okazać, iż ta rodzina jeszcze się powiększy.

 

Źródło:  wydarzenia.interia.pl