Drony będą ratować życie w Rotterdamie
Rotterdam piękne miasto, które już wkrótce może stać się liderem wśród nowatorskich rozwiązań medycznych w Holandii. Tamtejsze szpitale rozpoczęły bowiem testy bezzałogowego systemu dostarczania leków i krwi.
Dzień jak co dzień
Duże miasto to duże problemy, również na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Codziennie do szpitali w Rotterdamie przybywają dziesiątki pacjentów. Postrzały, dźgnięcia nożem, wypadki samochodowe czy upadki z dużej wysokości. Wszystkie one wymagają natychmiastowej pomocy medycznej. Duża część z nich oprócz pracy chirurga i anestezjologa wymaga również podania pacjentowi krwi lub specjalistycznych leków. Krwi, zaś jak mówi pewna kampania, nie da się wyprodukować, toteż praktycznie zawsze medycyna boryka się z jej niedoborem. W przypadku zaś ciężkich operacji często krwi jest za mało i trzeba ją sprowadzać z banków krwi lub pobliskich szpitali. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku leków ratujących życie, niezbędnych w dużych ilościach.
Walka z czasem
W takiej sytuacji liczy się każda minuta. Szybki telefon. Bank krwi wysyła karetkę z bezcennym ładunkiem. Ta przejeżdża raptem kilka skrzyżowań i staje w korku. Na nic zdają się sygnały świetlne i dźwiękowe. Niektóre drogi w godzinach szczytu są tak zatkane, iż kierowcy nie mają gdzie się usunąć. Wszystko to powoduje, że wiele sytuacji z ciężkich stają się wręcz tragicznymi i medykom tylko cudem udaje się uratować pacjentów.
Na niebie nie ma korków
Z tego też względu szpitale szukają nowych rozwiązań. Tak powstało partnerstwo zwane Medical Drone Service. Grupa ta skupia między innymi szpitale w Rotterdamie oraz Erasmus MC, ANWB, PostNL i Sanquin. Jej celem jest wypuszczenie w niebo medycznych dronów. Jednostki te będą mogły latać w linii prostej z punktu a do b. Zawożąc leki czy próbki do badań między szpitalami lub transportując krew z banku krwi praktycznie wprost na salę operacyjną. Wszystko szybko i bezpiecznie. Maszyna bowiem nie stanie w korku czy nie padnie ofiarą kolizji drogowej.
Wszyscy na tak
Wielu mieszkańców Holandii nie jest zadowolonych z upowszechnienia się dronów. Ludzie uważają bowiem, że dostawa pizzy czy przesyłek w ten sposób to przesada, a zwiększony ruch w powietrzu może powodować kolizję i sytuacje, w której maszyny latające runą na głowę mieszkańców, wyrządzając ciężkie straty. W przypadku żółtopomarańczowych dronów medycznych sytuacja jest zgoła inna. Ludzie dziwią się, czemu te rozwiązania nie zostały wprowadzone wcześniej. W tym wypadku nie jest to fanaberia, a technika pozwalająca ratować ludzkie życie i zdrowie. Wszyscy są więc na tak. Niemniej, przed dronowym pogotowiem ratunkowym jeszcze długa droga.
Lata testów
Wczoraj w Rotterdamie miała miejsca pierwsza próba wykorzystania dronu do przewozu medykamentów. Przelot zakończył się powodzeniem. Niemniej jednak, zanim technologia ta upowszechni się w Holandii miną jeszcze lata testów. Konstruktorzy muszą bowiem wziąć pod uwagę setki, jeśli nie tysiące zmiennych i parametrów dotyczących tych maszyn. Przykładowo, czy urządzenie powinno być wyposażone w systemy chłodnicze? Pnieważ nie wszystko można przewozić w wysokich temperaturach, a kadłub maszyny na słońcu będzie szybko się nagrzewać. Jakie zabezpieczenia wprowadzić, by dron nie mógł być przejęty przez osoby trzecie z ziemi? Czy maszyna ma być autonomiczna i latać po wyznaczonej trasie, czy też ma być obsługiwana przez sterującego nią zdalnie pilota? Jakie systemy bezpieczeństwa oraz wagę ma mieć pojazd latający, by w przypadku uszkodzenia nie zrobił nikomu na ziemi krzywdy?
Latające skrzydło
Obecnie testowany jest dorn przypominający amerykańskie latające skrzydło B2. Maszyna ta ma 2,7 metra rozpiętości, a w jej sercu znajduje się komora na 1,5 kilogramowy ładunek. Dron, dzięki czterem silnikom, startuje pionowo jak helikopter. W powietrzu korzysta zaś z piątego śmigła na ogonie, które pozwala mu rozpędzić się do 70 km/h. Bateria starczy zaś na godzinny lot z maksymalną prędkością.