Dostawcy energii zmuszeni do gwałtownych podwyżek
Ekonomiści informują o wręcz bezprecedensowym wzroście cen energii. Od pierwszego października nowo podpisane umowy mogą być droższe nawet o setki euro w skali roku.
To, co się dzieje w ostatnim czasie na rynku energetycznym w Królestwie Niderlandów, można nazwać jednym słowem „chaos”. Nie ma obecnie tygodnia, by porównywarki cen, eksperci, analitycy czy zwykli mieszkańcy gospodarstw domowych nie alarmowali o rosnących kosztach energii elektrycznej lub gazu. Pomimo tych podwyżek porównywarka ofert Gaslicht alarmuje, iż nowe umowy podpisywane od początku tego miesiąca mogą w skali roku być nawet o kilkaset euro droższe niż te, które zawarto jeszcze kilkanaście dni temu.
Dwukrotny wzrost
Pod koniec września stawki za energię były już dwukrotnie wyższe niż rok temu. 1 października nastąpił zaś kolejny wzrost cen. Jaki jest duży? Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Wszystko zależy bowiem od zużycia energii. Mowa tu jednak nie o dziesiątkach, ale o setkach euro. Analitycy z Gaslicht.com dla Nu.nl szacują, iż przy średnim zużyciu energii elektrycznej na poziomie 3500 kilowatogodzin i gazu w ilości 1500 metrów sześciennych może to być nawet 500 euro w skali roku.
Interwencja władz
Problemy związane z podwyżką cen energii dotkliwie odbijają się na społeczeństwie. O kwestii tej pisaliśmy zresztą niedawno, poruszając temat ubóstwa energetycznego. Pogarszająca się sytuacja sprawiła, iż sprawą tą już jakiś czas temu zainteresowali się politycy. Rząd w tym wypadku nie pozostał tylko przy słowach. Zadziałał. Izba Reprezentantów w zeszłym tygodniu zdecydowała się obniżyć podatek energetyczny o 375 mln euro. Dzięki temu dostawcy obarczeni sią mniejszymi kosztami, więc i konsumenci powinni zapłacić mniej. Faktycznie obniżka podatków spowoduje zmniejszenie rachunków. Niemniej jednak będzie to maksymalnie 50 euro w skali roku. To niewiele, zwłaszcza jeśli nawet po odliczeniu tej kwoty mieszkaniec Niderlandów będzie musiał wydać o 450 euro więcej niż obecnie.
Nie każdy pójdzie (jeszcze) z torbami
Za tak wysokie wzrosty cen energii odpowiadają niejako również sami konsumenci. Nie chodzi tu jednak o zużycie gazu, czy jego niedobory na rynku. Wielu ekonomistów już w ubiegłym roku przewidywało, że sytuacja energetyczna może być wyjątkowo dynamiczna. Holendrzy to nie zaś Polacy mądrzy po szkodzie. Co to znaczy? To, iż już w ubiegłym roku, gdy ceny energii z racji kryzysu były wyjątkowo niskie, podpisywali umowy ze stawką stała na dwa, trzy a czasem nawet na pięć lat. Ludzie ci, a może ich być wedle szacunków nawet 30% (37% gospodarstw domowych ma umowy, które skończą się później niż za 6 miesięcy od teraz), nie przejmują się wzrostem cen. Płacą stałą stawkę, często niższą niż obecne ceny energii. W efekcie ci, którzy podpisują nowe umowy lub posiadają stawkę zmienną, muszą „dorzucać” się do ich kosztów, tak by firma energetyczna nie była na minusie.
Z jednej strony powoduje to, iż pechowcy, którzy muszą podpisywać nowe umowy płacą więcej. Z drugiej zaś dzięki temu sytuacja na rynku nie jest krytyczna, ponieważ problemy ze wzrostem cen nie dotykają całego społeczeństwa w tym samym czasie.
Niepewna przyszłość
Czy w przyszłości ceny wzrosną, czy spadną? Tego nie wiadomo. Z jednej strony Norwegia zwiększa wydobycie, by zwiększyć podaż i obniżyć ceny. Z drugiej zbliża się zima. Jeśli ta będzie mroźna, to zapotrzebowanie na gaz wzrośnie. Wtedy to działania Norwegii okażą się niewystarczające i mimo większych dostaw surowca cena i tak pójdzie w górę. Popyt znów bowiem wyprzedzi podaż.