Norwegowie uratują Holendrów przez gigantycznymi rachunkami
Czyżby mieszkańcy Królestwa Niderlandów mogli słać listy z podziękowaniami do Norwegii? Na to wygląda. Kraj ten bowiem zdecydował się dostarczyć więcej gazu ziemnego do Europy, by zahamować nagły wzrost cent tego surowca.
Norwegowie, a konkretniej tamtejsza spółka Equinor, są drugim co do wielkości dostawcą gazu ziemnego w Europie. Od dłuższego czasu utrzymywali oni jednak wydobycie i sprzedaż gazu na tym samym poziomie. To zaś w sytuacji, w której Europa wychodzi z kryzysu ekonomicznego, gospodarka nabiera tępa, a zbliżająca się zima wskazuje na większe zapotrzebowanie na energię, spowodowało, iż mocno wzrósł popyt na ten surowiec. Przy wspomnianej stałej podaży wywindowało to ceny wysoko w górę.
Zwiększenie wydobycia
Sytuacja stała się jednak na tyle niepokojąca, iż Norwegia zdecydowała się zwiększyć dostawy gazu. W ciągu najbliższych 12 miesięcy Equinor i jego partnerzy mają rozkręcić kurki na gazociągach z błękitnym paliwem, prowadzące na południe starego kontynentu. Firma dostała na to oficjalne pozwolenie rządu. Dzięki temu ceny gazu powinny początkowo się zatrzymać, a później zacząć spadać co spowoduje, iż korzystającym z gazu mieszkańcom Holandii, a także innych krajów Europy po opłaceniu rachunków zostanie nieco więcej euro w portfelu. Na działaniu tym zyskają również sami Norwegowie. Zadziała bowiem efekt skali. Owszem otrzymają mniej za 1 metr sześcienny błękitnego paliwa, ale sprzedadzą go dużo więcej, dzięki czemu sumarycznie na kontach spółki pojawią się większe kwoty.
Już od 1 października zwiększone wydobycie ma dotyczyć łącznie 2 mld metrów sześciennych dodatkowego gazu ziemnego. Surowiec ten ma być pozyskany z dwóch pól gazowych u wybrzeży Norwegii. Wzrost ten będzie stanowić 2 procent całego rocznego eksportu gazu Norwegii.
Kolejny kryzys
Działanie drugiego po Gazpromie dostawcy błękitnego paliwa do Europy to nie tylko efekt biznesowych kalkulacji. To również kroki mające na celu utrzymać wzrost gospodarczy na starym kontynencie. Rosnące ceny gazu i niedobory surowca mogłyby bowiem doprowadzić do kolejnego kryzysu, w którym gospodarka stanęłaby, ponieważ nie stać, by jej było na opłacenie kosztów energii. Oczywiście taka sytuacja spowodowałaby w krótkim czasie znów spadek cen gazu (mniejsze zapotrzebowanie), niemniej jednak efekt nagłego wyhamowania doprowadziłby znów do zwolnień w wielu firmach i straty kolejnych miesięcy, które i tak po pandemii będą jeszcze odrabiane przez długi czas.